Na tle zagranicy warszawski parkiet zachował się dziś bardzo dobrze. Po niskim otwarciu WIG20 odrobił w ciągu niespełna godziny straty i piął się do góry niemal do końca sesji. Na zamknięciu doszło do częściowej realizacji zysku – indeks oddał ze wzrostu 14 pkt.
Wczoraj doszło do solidnej wyprzedaży w USA. DJIA stracił 1,1%, S&P500 1,3%, a w nocy jeszcze silniej zareagował tokijski Nikkei – spadek o 3,1%. Przy takich nastrojach otwarcie w Europie wypadło pod kreską. Jednak podaż okazała się płytka i rozpoczęło się odreagowanie. Pojawiły się też nadzieje na odreagowanie w USA na dzisiejszej sesji., które zachęcały byki do coraz wyższych poziomów cen. Wczorajszy spadek w USA mógł się okazać przesadzony, napędzony w znacznej mierze przez stop-lossy po wybiciu z 11-to sesyjnej półki.
Tymczasem w Warszawie, po wczorajszym odreagowaniu nie było już „wystraszonej” podaży. WIG20 zanotował dołek w piątek, a wczoraj znajdował się już kilkadziesiąt punktów wyżej. Maksimum dzisiejszej sesji to 2391 pkt. Dla dalszych wzrostów niezbędne jest przełamanie 2400 pkt, które domyka też lukę z 7 stycznia. Może się to jednak okazać trudnym zadaniem, a jeśli się to nie uda, to dzisiejszy wzrost będzie tylko odreagowaniem po spadku z pierwszych sesji tego roku.
W USA zbliża się sezon publikacji wyników za ub. rok, co będzie wyznaczać nastroje obok dywagacji na temat luzowania ilościowego. Wydaje się jednak, że na rynku akcji w USA mamy „zadyszkę”. Zaczyna chyba brakować pieniędzy do kreowania dalszych rekordów. Nawet pozostawienie drukowania pieniędzy na niezmienionym poziomie może się okazać niewystarczające do kontynuowania hossy. Dało się też zauważyć pierwsze oznaki realizacji zysków.