Drugi dzień osłabienia po 160-punktowym rajdzie jest całkiem naturalny. Dla spóźnionych byków stanowi okazję do zajęcia pozycji na rynku. W poprzednich komentarzach zwracałem uwagę na wsparcia w kolejności 2588, 2564 czy 2532 pkt. Wczoraj praktycznie dotknęliśmy pierwszego poziomu (min 2591 pkt). Jego ponowny test i udana obrona będzie sygnałem kupna. Oczywiście jak zwykle nie brakuje czynników ryzyka. Po pierwsze 2588 pkt to minimalny zasięg korekty (max 2532 pkt), na którym szybkie wskaźniki nie zdążą się wychłodzić. Po drugie nad rynkiem wciąż wisi widmo głębszej korekty wzrostów na Zachodzie. Wczoraj do jej wywołania mógł się przyczynić ujawniony protokół z ostatniego posiedzenia FOMC. Wg "minutek" Fed może zdecydować się na redukcję QE w "najbliższych miesiącach". Generalnie dyskutowano na temat, jak ograniczyć rozpasany program luzowania ilościowego nie robiąc krzywdy rynkom (zahamowanie wzrostu rynkowych stóp procentowych). Manewrów za dużo nie ma, stopę funduszy federalnych (0,25%) ciężko obniżać. Niemniej inne zdanie wydają się mieć bankierzy z EBC. Wczorajsze informacje o rozważaniach przez bank wprowadzenia... ujemnych stóp procentowych momentalnie osłabiły wspólną walutę. EBC już wcześniej sygnalizował taki ruch. Wczoraj napłynęły jakieś konkrety, mianowicie obniżenie stopy depozytowej z 0% do... -0,1%. Kiedyś takie dywagacje określano mianem "kuriozum". Dziś jest to jeden ze sposobów uniknięcia tzw. pułapki płynności. Przez ujemną stopę depozytową banki musiałyby płacić za "parkowanie" gotówki w EBC, co w teorii miałoby pobudzić akcje kredytową. Pionierem takiego rozwiązania w 2009 roku był szwedzki Riskbank. Rok później bank nie dostrzegł spektakularnych efektów takiego ruchu. Co prawda wzrost akcji kredytowej nieznacznie przyśpieszył, ale na ile był to efekt wzrostu gospodarczego a na ile ujemnych stóp, niewiadomo. Sumarycznie był niewielki potwierdzając wnioski Japończyków z ich wówczas pionierskiego QE, mianowicie że "popytu nie da się kupić".
pobierz pełny biuletyn