Piątkowe notowania na Giełdzie Papierów Wartościowych mogły i powinny mieć dwie fazy. W pierwszej rynek miał poddać się przecenie na Wall Street, która w czwartek zanotowała spadki najgorsze od dobrych kilku tygodni. W drugiej części władzę nad nastrojami miały przejąć dane z amerykańskiego rynku pracy. Z perspektywy końca sesji można postawić tezę, iż rynek stać było tylko na dostosowanie wycen do wczorajszej przeceny w USA. W kolejnych godzinach ważniejszą okazało się lokalne zawieszenie pomiędzy nadziejami na kontynuację wielotygodniowej zwyżki a przekonaniami o koniecznej korekcie. Właściwie przez cały dzień rynek nie był wstanie wybrać jednego scenariusza i po ośmiu godzinach notowań WIG20 dobił do finału sesji na poziomie kosmetycznie różnym od otwarcia. Start w sesję na poziomie 2509,84 pkt i finisz na 2509,11 pkt. porównane ze spadkiem WIG20 o 0,73 procent jednoznacznie wskazują, iż na wynik sesji złożyła się głównie luka z otwarcia. W istocie konsekwencje porannego osunięcia widać również w perspektywie tygodniowej. Piątek do piątku strata indeksu wyniosła 0,8 procent, a więc niewiele więcej niż spadek w skali dzisiejszej sesji. Nie powinno to jednak przysłonić faktu, iż rynek ma za sobą drugi tydzień korekty, którego konsekwencją są ważne dla techników przesilenie na linii lokalnego trendu wzrostowego i złamane wsparcie w rejonie 2520 pkt. Razem zbudowany został fundament pod mocniejszą korektę, która powinna sprowadzić indeks w rejon 2450 pkt. Jeśli gdzieś można szukać przeciwwagi dla spadku w kolejnym tygodniu, to w relatywnie niskim obrocie, który sygnalizuje spokój strony popytowej i przekonanie rynku o zachowanym potencjale zwyżki sięgającej już nie tylko psychologicznej bariery 2600 pkt., ale również styczniowego maksimum na 2634 pkt. Na dziś gracze, którzy kupowali akcje licząc na dobrą końcówkę roku, nie mają powodów do sprzedawania akcji. Obrót na przecenach jest tak niski, iż rynek nie wysyła sygnałów przesilenia mimo technicznych ostrzeżeń płynących z wykresu.
Adam Stańczak
DM BOŚ SA