Po wtorkowym przemarszu byków na rynkach europejskich i wyjściu S&P500 na nowe, historyczne maksima środa już od poranka zapowiadała się na dzień korekty. W istocie wczorajsze spotkanie niemieckiego DAX-a z psychologiczną barierą 9000 pkt. i relatywnie skromne zwyżki w USA po zaległych danych z rynku pracy dały mieszankę, z której Europa musiał zbudować korektę. Gdy nad ranem tokijski Nikkei oddał blisko 2 procent nie było właściwie pytania, czy sesja w Warszawie zacznie się od spadku, ale jak zachowa się popyt, gdy WIG20 cofnie się w rejon 2520 pkt. Już pierwsza godzina pokazała, iż w punkcie, który dla wielu graczy był momentem przesilenia i zaproszenia do spotkania indeksu z 2600 pkt., popyt jest na tyle aktywny, by podaż nie odniosła większego sukcesu. Kolejne godziny były prostą konsekwencją presji spadkowej z otoczenia i obrony wsparcia w rejonie 2520 pkt.
Bilansem dnia jest spadek WIG20 o 0,8 procent przy obrocie niewiele większym od 700 mln złotych. Dla techników była to raczej sesja konsolidacji niż mocnej przeceny, czego dobrym obrazem jest relatywnie mały korpus świecy dziennej wykreślony w rejonie połamanego oporu. Nie zmienia to jednak faktu, iż sesja wtorkowa i środowa składają się na korektę ostatnich zwyżek i sygnalizują, iż rynkowi bliżej do jakiejś konsolidacji w okolicach 2500 pkt. niż szybkiego spotkania z 2600 i 2634 pkt., gdzie zakończyła się fala wzrostowa z drugiej połowy 2013 roku. Dla obserwujących rynek w tygodniu poprzednim kolejna dawka konsolidacji w okolicach 2500 pkt. nie będzie zaskoczeniem. Od kilku dni WIG20 sygnalizował, iż wrześniowo-październikowa zwyżka o 350 punktów trafia na aktywną podaż nad 2500 pkt. i domaga się korekty. Układ w najmniejszym stopniu nie neguje sygnałów wskazujących, iż rynek ma przed sobą spotkanie ze styczniowymi szczytami i warto spokojnie oglądać potencjalne cofnięcie, które bez większych szkód dla pozytywnego obrazu rynku może sięgnąć nawet 2450 pkt.
Adam Stańczak
DM BOŚ SA