Czwartkowe notowania na rynku warszawskim zaczęły się skokowym spadkiem, którym GPW w asyście innych rynków europejskim odpowiedziała na wczorajszą przecenę w USA. Zapowiedź wprowadzenia nowych ograniczeń sanitarnych w Nowym Jorku, po wzroście hit ratio testów powyżej 3 procent, wystraszyła graczy na tyle, iż o poranku Europa miała do wycenienia około procentowy spadek indeksu S&P500. Region wywiązał się z obowiązku właściwie punktowo i na starcie większość indeksów zanotowała oczekiwane i podyktowane przez Wall Street spadki. W przypadku WIG20 od poranka przeciwko trendowi i nastrojom grały spółki Allegro i PZU. Pierwsza odbiła po serii sesji spadkowych, a druga rosła po lepszym od oczekiwań wyniku kwartalnym. W finale tylko te dwa walory z WIG20 zanotowały zwyżki – odpowiednio – o 6,8 procent i 1,3 procent, gdy WIG20 stracił 1,1 procent. Z perspektywy technicznej czwartek dla WIG20 był zanegowaniem środowego wyjścia nad pułap 1800 pkt. i powrotem do konsolidacji po 300-punktowym albo 20-procentowym rajdzie z rejonu 1500 pkt. Stale jednak trudno mówić o korekcie dynamicznej fali wzrostowej, która zdominowała pierwsze dwa tygodnie listopada. Popyt nie oddał pola podaży, a podaż nie odniosła godnego uwagi sukcesu technicznego. W efekcie czekanie na przesilenie w rejonie 1800 pkt. przenosi się na kolejną sesję, a wraz z nim obowiązek zawieszenia ocen kondycji rynku do czasu, aż jedna ze stron zdobędzie lokalną przewagę. W szerszej perspektywie patrząc płaska konsolidacja po mocnym wzroście sygnalizuje, iż na chwilę obecną większość rynkowa zakłada kontynuację fali wzrostowej w ramach układu ruch-konsolidacja-ruch i przetestowanie przez rynek rejonu 2000 pkt.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ SA