Od początku wczorajszej sesji rynek próbował odrobić straty z nieszczęsnego, poniedziałkowego fixingu. Do południa nie za bardzo się to udawało. Dopiero po otwarciu sesji za oceanem byki nabrały odwagi i ostatecznie wywindowały kontrakt 1,5% nad kreskę (2413 pkt). Trudno jednoznacznie wskazać co byków sprowokowało do aż tak agresywnego kupna. Już rano bowiem rynki zagraniczne bagatelizowały tzw. "government shutdown" zgodnie z zasadą "kupuj plotki, sprzedaj fakty". Co prawda, przysłowiowy "fakt" zaistniał, niemniej wciąż nie wiemy jak długo będzie trwał. Do tej pory Kongres nie przyjął ustawy budżetowej, a nad rynkiem wisi kolejne ryzyko, mianowicie podniesienia limitu zadłużenia (połowa października). Rozbieżności między rządzącymi Demokratami, a Republikanami, którzy zdominowali Izbę Reprezentantów, są na tyle duże i ideologiczne, że nawet najbardziej pesymistyczne scenariusze stają się w tym momencie prawdopodobne. W mojej opinii S&P500 ustanowił ważny szczyt tuż po ostatnim posiedzeniu Fed (1730 pkt) i rynek będzie szukał pretekstów do dalszej wyprzedaży. Tych nie będzie brakowało. Dla nas niezmiernie istotna może być sytuacja na rynku surowcowym. Wczoraj szczególnie taniały metale jak złoto, srebro czy miedź. To dziwnie, bowiem u największego odbiorcy (Chin) rynek jest na tydzień zamknięty w związku ze świętem narodowym. Poprzedni "golden week" miał miejsce w lutym (Chiński Nowy Rok) wyznaczając lokalne szczyty na indeksach tamtejszych giełd i wielu surowcach.
pobierz pełny biuletyn