Czwartkowe notowania na rynku warszawskim zaczęły się od oczekiwanej przeceny, którą podyktowały zakończenia sesji amerykańskich w dniu wczorajszym. Spadek S&P500 o 2,4 procent oraz cofnięcie Nasdaqa Composite o 3 procent wezwały o poranku Europę do mocnej odpowiedzi i wymusiły na GPW solidarne cofnięcie. W efekcie na starcie sesji WIG20 oddał ponad 1 procent. Szybko jednak okazało się, iż zarówno indeksy w otoczeniu GPW, jak i WIG20 zachowują się w sposób klasyczny dla niskich otwarć i szybko ruszają do odrabiania skokowo poniesionych strat. Kolejne godziny były prostą konsekwencją podporządkowania notowań otoczeniu i po całym dniu mniej lub bardziej skorelowanych przesunięć WIG20 zakończył sesję w rejonie 1665 pkt., tracąc 1,15 procent. Z perspektywy technicznej sesja była przedłużeniem lokalnej fali spadkowej z rejonu 1881 pkt. i przetestowaniem wsparcia w rejonie 1658 pkt. Test wsparcia wypadł pozytywnie i na zamknięciu można mówić o próbie zbudowania półki, pod odbicie z ponad 10-procentowej fali spadkowej. Niestety, sesja potwierdza też, iż rynek pozostaje wrażliwy na kondycję giełd bazowych i niezależnie od lokalnych układów technicznych to wygaszenie korekt na wykresach indeksów światowych powinno okazać się przesądzające o tym, która ze stron rynku zyska przewagę w kolejnych dniach i tygodniach. W praktyce warto zakładać, iż Wall Street i zachowanie amerykańskich indeksów okażą się najważniejszym elementami również lokalnego układu sił. Pozytywem jest fakt, iż wrzesień, dla wielu inwestorów jeden z najgorszych miesięcy w roku na inwestycje w akcje, dobiega końca i na giełdach powinny zacząć pojawiać się ruchy pozycjonujące portfele pod wzrostową końcówkę roku.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ SA