Piątkowe notowania na rynku warszawskim rozegrano w trzeci piątek września, który tradycyjnie jest na rynkach dniem rozliczenia wrześniowych serii kontraktów. W przypadku GPW – z akcentem na WIG20 – oznacza to skupienie uwagi rynku na finałowej godzinie sesji, w której rynek kontraktów terminowych przejmuje pełnię władzy nad rynkiem kasowym. Festiwal zleceń rzucanych na rynek koszykami powoduje, iż gracze, którzy nie uczestniczą w grze zachowują dystans od poranka, a większość zwyczajnie czeka już na pierwsze sesje nowego tygodnia. Standardem jest schowanie się rynku w scenariuszu, w którym sesja dzieli się na senny handel od poranka do 15:50 i skokowe ożywienie po przekroczeniu progu finałowej godziny sesji. Dziś obyło się bez niespodzianek, choć zmienność w końcówce była jednak mniejsza od standardu. Dopisał obrót, który przed finałową godziną sesji w WIG20 wynosił ledwie 400 mln złotych, a po finałowej godzinie skoczył do 1,25 mld złotych. W takim kontekście zmiana procentowa indeksu i generalnie obraz sesji mają mniejsze znaczenie, gdyż są wynikiem gry kapitałów w zerowy sposób zainteresowanych fundamentami, techniką i wszystkim tym, czym rynek żyje w dniach innych niż rozliczenie pochodnych. Niemniej, WIG20 skończył tydzień pod poziomem 1735 pkt. i wykres wysłał ostrzeżenie, iż trend boczny może być zagrożony. Wcześniejsze sesje tygodnia wskazują jednak, iż popyt w rejonie dolnego ograniczenia trendu bocznego 1856-1735 pkt. jest silniejszy od podaży i dopiero pierwsze sesje nowego tygodnia pozwolą ocenić wiarygodność techniczną dzisiejszego zamknięcia w rejonie 1732 pkt. Rozliczenie kontraktów oznacza również, iż strony rynku będą mogły policzyć się na nowo po wyjściu rynku kasowego z cienia rynku pochodnej i tylko z tego powodu warto wstrzymać się ze średniookresowymi ocenami kondycji WIG20.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ SA