Przez dwie ostatnie sesje byki ciężko pracowały, aby zanegować negatywny obraz rynku. W środę udało im się przełamać linie trendu spadkowego od początku roku. Wczoraj natomiast przyszło się zmierzyć z sierpniowym szczytem (2434 pkt). Ostatecznie udało się go tylko minimalnie przekroczyć (2436 pkt), choć maksimum sesyjne wyniosło nawet 2447 pkt. Relatywnie niski wolumen wskazuje jednak zachować ostrożność i czekać na potwierdzenie wczorajszego ruchu. Jeśli się to dzisiaj nie uda w grze pozostanie spadkowa opcja faworyzowana przeze mnie od tygodnia. Niemniej dotychczasowy sukces krajowych byków należy docenić w otoczeniu słabszych nastrojów na Zachodzie. Za oceanem komunikat po ostatnim posiedzeniu FOMC rzeczywiście wyznaczył lokalny szczyt, a biorąc pod uwagę rangę wydarzeń, silne wykupienie i dość optymistyczne nastroje, ma szansę stać się istotnym ekstremum. Tym bardziej, że w Stanach jak bumerang wraca problem limitu zadłużenia (tzw. debt ceiling). Co prawda w ostatniej dekadzie był on podnoszony kilkanaście razy, ale w ostatnich latach rządzący obecnie Demokraci muszą toczyć ciężkie batalie z Republikanami, którzy mają większość w Izbie Reprezentantów. W sierpniu 2011 osiągnięcie limitu zadłużenia było jedną z przyczyn obniżenia najwyższej oceny kredytowej USA, a skutkiem "mini krach" na giełdach. Z końcem grudnia 2012 "debt ceiling" towarzyszył tzw. sekwestr, czyli wygaśnięcie ulg podatkowych. Rynek dotknęła wówczas niewielka korekta. Teraz warunki wydają się być bardziej komfortowe, choć mogą być to tylko pozory. Republikanie wymagają ustępstw, a to rodzi kolejne ryzyka.