Na dzień przed wyborami w USA oraz przy skąpym kalendarzu publikacji danych makroekonomicznych, dzisiejsza sesja z góry skazana była na mało zmienną oraz niewiele wnoszącą do obrazu sytuacji. W Europie Zachodniej rzeczywiście tak było, ale na GPW panował nieco inny obraz sytuacji.
Owszem, niski obrót wciąż faworyzował zachowawczy handel, a piątkowy „cudo-fixing” sztucznie podnoszący indeks blue chipów o 15 pkt z góry zapowiadał spadki. Tym niemniej sam przebieg notowań nie sprawiał wrażenia jakoby krajowi inwestorzy szczególnie obawiali się wyników wyborów za oceanem. Taki obraz sytuacji można było w klarowny sposób zaobserwować poza naszymi granicami, gdzie piątkowa sesja na Wall Street zakończyła się pokaźnymi spadkami, nawet mimo publikacji bardzo dobrych danych. Dzisiaj z kolei ciężko było o odbicie w Nowym Jorku, gdzie inwestorzy wydają się być zmrożeni przed jutrzejszym kluczowym głosowaniem. Podobnie w Europie dominował nastrój wyczekiwania i notowania po niższym otwarciu przebiegały nadzwyczaj płasko.
W tym środowisku GPW wyróżniała się pozytywnie. Już samo otwarcie, choć wyraźnie spadkowe, nie prezentowało się bardzo źle. Indeks spadł jedynie mniej więcej o wielkość piątkowego fixingu i mimo gorszego środowiska zewnętrznego spadać nie chciał bardziej. Kolejne godziny notowań ubiegły na mozolnych próbach odrabiania strat, co przerywane było długimi okresami marazmu i stabilizacji. Tym niemniej byki konsekwentnie prowadziły indeks na północ, a spokój zewnętrzny służył tutaj za sprzymierzeńca. Na krótko przed otwarciem sesji na Wall Street doszło do przyspieszenia zwyżek i krajowy indeks blue chipów praktycznie w całości zredukował poranne niskie otwarcie. Oznaczało to, że piątkowe wysokie zamknięcie nie było w pełni oderwane od realiów rynkowych i obóz byków rzeczywiście na GPW do słabych nie należy.
Ostatecznie neutralne zamknięcie wyraźnie kontrastowało ze słabszym zachowaniem giełd otoczenia oraz odznaczało się względną odpornością na wciąż napływające negatywne wiadomości. Okazuje się bowiem, że po raz kolejny są poważne problemy z wypłatą kolejnej transzy pomocowej dla Grecji, gdzie dopiero w środę w parlamencie ma być głosowany pakiet oszczędnościowy, a w niedzielę może być uchwalony budżet na przyszły rok. Bez tych ustaw Ateny w połowie tego miesiąca zbankrutują w wyniku braku środków na obsługę kolosalnego zadłużenia. Co interesujące, podobny los hipotetycznie czeka również Stany Zjednoczone, gdyż przed końcem tego roku przekroczony może zostać limit zadłużenia, którego opóźnione przesunięcie latem minionego roku wywołało tak potężne spadki na globalnych parkietach. Ostatnią niezbyt korzystną wiadomością były publikowane dzisiaj dane z frontu amerykańskiego sektora usług. Nie są one tak bacznie obserwowane jak te tyczące się przemysłu, ale warto odnotować, że indeks ISM spadł z 55,1 pkt do 54,2 pkt przy oczekiwaniach na poziomie 54,5 pkt. Odchylenie od prognoz nie było więc znaczne i obeszło się bez większej reakcji na parkiecie. Zanotowanie jedynie śladowych zniżek w tym środowisku mogło cieszyć, choć z prawdziwymi słowami uznania warto jeszcze się wstrzymać i poczekać na pokonanie oporu na poziomie 2350 pkt, z którym wcale nie musi pójść tak łatwo, jak może to sugerować dzisiejsza sesja.