Miniony tydzień inwestorzy kończyli niepokojem związanym z rozwojem sytuacji w Syrii. Jeżeli bowiem miał nastąpić atak na ten kraj, to długi weekend w USA byłby zapewne preferowanym terminem. Okazało się jednak, że prezydent Obama zmienił front i zamiast samemu zadecydować o ataku, postanowił tą decyzją obarczyć Kongres, co prawdopodobieństwo ataku wyraźnie zmniejszyło.
Po pierwsze, amerykański parlament zbiera się dopiero 9 września, a po drugie trudno będzie mu zaakceptować atak, który nie ma społecznego poparcia i który na arenie międzynarodowej również specjalnie popierany nie jest. Wyraźnie zmniejszenie prawdopodobieństwa ataku musiało pozytywnie wpłynąć na parkiety, które wcześniej poddenerwowane były możliwym zaostrzeniem konfliktu. Dodatkowym czynnikiem wspierającym wzrosty był fakt rozpoczęcia nowego miesiąca, co w trakcie hossy niemalże gwarantuje zwyżki indeksów. Związane jest to z publikacją wskaźników PMI, które pokazywać powinny poprawiającą się kondycję gospodarek. Dzisiaj rzeczywiście tak było i szczególną uwagę warto było zwrócić na publikacje z Chin i Polski, które zaskoczyły najbardziej.
W przypadku Państwa Środka mowa przede wszystkim o opublikowanym już wczoraj oficjalnym wskaźnik PMI dla przemysłu, który wzrósł w sierpniu do 51 pkt. z 50,3 pkt. miesiąc wcześniej. To więcej niż się spodziewano (50,6 pkt.) i co równie ważne, poprawa była szeroko zakrojona i widoczna we wszystkich subindeksach. Przykładowo ważna składowa odpowiadająca za nowe zamówienia wzrosła do 52,4 pkt. z 50,6 w lipcu. Z kolei średnia odpowiadająca za zamówienia eksportowe wzrosła do 50,2 pkt. z 49,0 pkt. wcześniej. Fakt stabilizacji w chińskiej gospodarce potwierdził również finalny odczyt wskaźnika PMI publikowanego przez HSBC, który zgodnie z odczytem wstępnym wzrósł w sierpniu do 50,1 pkt. z niskiego poziomu widocznego wcześniej.
Dla Polski wskaźnik PMI odnotował wskazanie powyżej newralgicznego poziomu 50 pkt. już drugi miesiąc z rzędu, a sam odczyt okazał się wyższy od prognoz i najwyższy od dwóch lat. Zresztą bardzo podobnie zaprezentowała się średnia dla Hiszpanii (najwyżej od marca 2011 roku) czy Włoszech (najwyżej od maja 2011 roku). Wskazania dla Francji czy Niemiec nie robiły takiego wrażenia, gdyż wstępne publikacje zdążyły zapowiedzieć optymistyczny ton już wcześniej.
Generalnie było więc się z czego cieszyć, co przełożenie na zwyżki musiało znaleźć, szczególnie w Europie Zachodniej, gdzie w piątek nastroje były zdecydowanie gorsze niż na GPW. Stąd postawa parkietu przy Książęcej wydawać się mogła bardziej stonowana, jak również same wzrosty, które swoją dynamiką większego wrażenia nie robiły. Szkodziło święto w USA, które co do zasady ogranicza aktywność oraz bliskość oporów, których bicie nie wyglądałoby przekonywująco podczas sesji z zamkniętą Wall Street. Innym czynnikiem wzbudzającym ostrożność jest fakt, że wielkimi krokami zbliżają się rozstrzygnięcia kwestii OFE oraz QE3, których rozwiązania co do zasady specjalnym wsparciem dla rynków już nie muszą być.
Łukasz Bugaj