Poniedziałkowe notowania na rynku warszawskim odbywały się w kontekście trudnym dla popytu. Po piątkowych, dynamicznych zwyżkach na świecie i skorelowanym wzroście w Warszawie, cofnięcia na rynkach bazowych wymusiły na GPW poruszanie się indeksu WIG20 razem z otoczeniem. W istocie w pierwszych minutach sesji GPW próbowała szukać kontynuacji piątkowego wzrostu, ale szybki spadek DAX-a pomógł podaży i po kwadransie oczywistym był scenariusz powielania ruchów w otoczeniu. Do końca handlu w Warszawie rynki europejskie, a później amerykańskie nie zdołały zmienić układów sił i po w sumie płaskiej sesji WIG20 finiszował spadkiem o 0,5 procent, który był właściwie równy stracie notowanej o poranku. Bilansem jest powrót indeksu pod pokonany w piątek opór na poziomie 2150 pkt. i faktyczne skasowanie, jeśli nie sygnału kupna, to zachęt do szukania oporów. Problemem w ocenie rozdania jest wielkość obrotu, która była równie niska, jak na sesji piątkowej, co wymusza ostrożne snucie prognoz na przyszłość. Zarówna sesja piątkowa, jak i sesja poniedziałkowa odbyły się przy niskich wolumenach, co z punktu widzenia analizy technicznej jest zawsze ostrzeżeniem przed niską wiarygodnością rozdań i małą wartością prognostyczną handlu. Jeśli dołożyć do tego czytelne skorelowania z otoczeniem, obraz sesji zmienia się w rozdania bez większego znaczenia dla przyszłości rynku i średniookresowych konsekwencji. Skorelowanie z otoczeniem wydaje się być zmienną, która przetrwa również w dniu jutrzejszym. Skupieniu uwagi GPW na zachowaniu świata będzie sprzyjał początek sezonu wyników kwartalnych w USA. Raporty amerykańskich banków Wells Fargo, Citigroup, Goldman Sachs i JP Morgan Chase zapowiadają się jako najważniejsze wydarzenia wtorku i GPW trudno będzie wyjść z cienia zainteresowania świata kondycją Wall Street.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ SA