Środowe notowania na rynku warszawskim odbyły się w kontekście przeceny na rynkach europejskich, które o poranku zostały zmuszone do zareagowania na słabsze od oczekiwań zakończenia sesji w USA. Zaniepokojenia amerykańskich inwestorów wypowiedziami prezydenta Trumpa, iż nie zgodzi się na złą umowę handlową z Chinami, zlało się ze słabszym od oczekiwań odczytem nastrojów konsumentów w USA i wreszcie zapowiedzią rozpoczęcia śledztwa przez amerykański kongres, które może skończyć się odwołaniem prezydenta ze stanowiska. W efekcie od poranka Europa szukała przecen, a wraz ze spadkami europejskich indeksów władzę nad rynkiem warszawskim przejmowała podaż. Bykom nie pomagała również postawa rynku walutowego, na którym za dolara znów płacono dziś blisko 4,00 zł. W efekcie, w skrajnym punkcie sesji WIG20 tracił około 1,4 procent i był bliski wyrównania poniedziałkowego dołka, kreślonego na bazie tych samych zmiennych, które były grane w dniu dzisiejszym. Podobieństwo do sesji poniedziałkowej ujawniło się również po spadku WIG20 pod wsparcia w rejonie 2150 pkt. i zbliżeniu indeksu do rejonu 2140 pkt. Analogicznie do sesji poniedziałkowej naruszenie wsparć nie okazało się zmienną aktywizującą podaż i okazją do kontry byków. W finale WIG20 odrobił połowę wcześniej ponoszonych strat i oddał dziś 0,72 procent przy skromnych 560 mln złotych. Zamknięcie nad 2150 pkt. i kolejne odbicie się WIG20 od rejonu 2140 pkt. wskazują, iż w okolicach 2150 pkt. rynek jest w równowadze i nie jest gotowy do pogłębienia przeceny do 2100 pkt. Niemniej, tak długo, jak trwa konsolidacja w rejonie 2150 pkt., tak długo trzeba brać pod uwagę możliwość wybicia w każdym kierunku. Lokalnie lekką przewagę trzeba dawać stronie podażowej, ale w średniej perspektywie gra toczy się w granicach trendu bocznego, który zamyka wahania WIG20 na półce 2400-2100 pkt. i dopiero średniookresowe przesilenie będzie miało szersze konsekwencje techniczne.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ SA