Wtorkowe notowania na rynku warszawskim były kolejnym dniem relatywnej słabości WIG20 na tle otoczenia. Spadek koszyka blue chipów o ledwie 0,14 procent może wydawać się mały, ale przez większość część sesji indeks notował znacznie większe straty, a część odbudowania się indeksu była związana z rynkiem pochodnej i zleceniami koszykowym, jakie pojawiły się na 30 minut przed zakończeniem rozdania. Dodatkowym elementem, który zaburza obraz notowań jest skokowe podniesienie obrotu w finale dnia, które związane jest bardziej z zmianami w indeksach MSCI EM niż lokalnym układem sił. Dlatego na lepszą końcówkę sesji warto patrzeć z większym dystansem i skupić się na ocenach rozdania w całości. Bez skoku w finale WIG20 kolejny raz sygnalizował dziś potrzebę cofnięcia w rejon 2055-2050 pkt., by kupujący mogli skupić się na grze w formację podwójnego dna. Pamiętając o wygenerowanym przez powyższe czynniki szumie technicznym można odnotować, iż bilansem sesji jest jednak podtrzymanie konsolidacyjnego układu na wykresie WIG20 oraz zawieszenie wykresu indeksu w okolicach 2100 pkt. Gra z pytaniem o kierunek wybicia z konsolidacji w strefie 2100 pkt. przenosi się na kolejną sesją, a wraz z czekaniem na lokalne decyzje obawa o zachowanie rynków bazowych, które nie odrobiły ciągle strat poniesionych na sesjach piątkowych i stale mają przed sobą decyzję, czy szukać kontynuacji ostatnich spadków czy może negować słabość i – jak w przypadku indeksu S&P500 – budować bazę do powrotu na historyczne maksima. W bliskiej perspektywie czasowej pojawi się spora dawka danych makro na świecie, które będą grane z obawami o kondycję gospodarek i nadziejami na radykalniejsze zmiany w polityce monetarnej. Zmienne powinny odciągać uwagę rynku do lokalnych czynników i przykrywać wydarzenia ważne głównie dla rynku polskiego.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ SA