Piątkowe notowania na globalnych rynkach przyniosły sesje w ramach znanej z ostatnich dni podniesionej zmienności, która przesącza się na GPW i przejmuje władzę w Warszawie. Na starcie rynek zdawał się szukać swojej ścieżki, ale niska aktywność graczy wskazywała, iż lokalne zmienne są mało ważne na tle presji spadkowej, jaka pojawiła się w bliskim otoczeniu rynku warszawskiego. W istocie, poza krótkim epizodem z pierwszej godziny rozdania, niemiecki DAX potrzebował dziś połowy sesji, by poszukać, jak się później okazało, chociaż czasowego sesyjnego dna i WIG20 został zmuszony do skorelowanego spadku. W środkowej fazie sesji, głównie dzięki wyczerpaniu spadków na rynku niemieckim, popytowi udało się skonsolidować indeks blue chipów, ale w finale podaż posiliła się słabością rynków amerykańskich. Bilansem przeceny przeniesionej z rynków bazowych był spadek WIG20 o 1,4 procent, który powiększył tygodniową stratę do przeszło 4 procent. Z perspektywy technicznej sesja była grą o ocalenie środowego minimum, które daje cień nadziei na zbudowanie układu podwójnego dna z linią domknięcia w rejonie 2169 pkt. Układ nie ma w sobie szczególnie dużego potencjału wzrostu – około 2 procent w ramach formacji i kolejne 2 procent po wybiciu górą – ale jest ważny z racji możliwości zbudowania ruchu odsuwającego WIG20 od strefy 2100-2096 pkt., gdzie zalega dolne ograniczenie wielomiesięcznego trendu bocznego, wyznaczanego poziomami 2400 pkt. i 2100 pkt., którego pokonanie dołem będzie równoznaczne zbudowaniu potencjały spadku indeksu w rejon 1800 pkt. Dlatego w nowy tydzień rynek wchodzi w trudnym dla popytu położeniu, którego częścią jest ledwie 30-punktowy margines błędu, gdy zmienność dzienna, mierzona wskaźnikiem ATR z 14 sesji, wynosi blisko 30 punktów. Inaczej mówiąc po zakończeniu bieżącego tygodnia rynek znalazł się ledwie jedną standardową sesję od wybicia, które może pchnąć WIG20 na południe o przeszło 14 procent.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ SA