Piątkowe notowania na rynku warszawskim były idealnym podsumowaniem tygodnia, w którym o wyniku przesądziła głównie krótka, godzinowa fala spadkowa z sesji czwartkowej. Wprawdzie dziś wartość indeksu WIG20 została obniżona o 0,2 procent, co powiększyło tygodniowy spadek do 1,6 procent, ale to czwartkowe cofnięcie o 1,1 procent miało największy wpływ na wynik tygodnia. W piątek rynek kontynuował konsolidacyjne zawieszenie, jakie pojawiło się po dobrej końcówce poprzedniego tygodnia. Obrót wyniósł ledwie 465 mln złotych, więc nie tylko zmienność, ale i aktywność rynku była niska. Wydarzeniem, które okazało się nie mieć większego wpływu na notowania był szacunek dynamiki PKB USA w II kwartale. Dane lepsze od oczekiwań, a jednocześnie potwierdzające spowolnienie dynamiki gospodarki amerykańskiej po fazie silnego wzrostu, przypomniały, iż przez giełdami spotkanie z kończącym lipiec posiedzeniem FOMC, które jawi się – zwłaszcza po wczorajszych reakcjach giełd na sygnały z EBC – jako najważniejsze wydarzenie kolejnych dni. Tylko technicznie patrząc sesja była prostą konsekwencją czwartkowego wybicia się WIG20 z konsolidacji w strefie 2350-2330 pkt., które nakazało popytowi odsunięcie się w rejon 2300 pkt. Rynek w sposób podręcznikowy przetestował wsparcie, a popyt pojawił się tam, gdzie należało oczekiwać. Odbicie od 2300 pkt. i zamknięcie sesji przy 2306 pkt. nie kończy tematu spotkania indeksu ze wsparciami w rejonie 2300-2296 pkt., ale waga zalegających w rejonie poziomów technicznych jest lokalna i w sumie drugorzędna. Naprawdę stale najważniejszym poziomami, które organizują układ sił na rynku są okolice 2400 pkt. i 2100 pkt. Z tej perspektywy patrząc rynek cofnął się właśnie na poziomy, z których potrzeba więcej niż trzech sesji, by pojawiła się możliwość zakończenia przeszło rocznego trendu bocznego.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ SA