Wtorkowe notowania na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie przyniosły kolejną sesję konsolidacji. Wprawdzie WIG20 spadł o 0,12 procent przy 567 mln złotych obrotu, ale zamknięcie wypadło ledwie 9 punktów od poziomu zakończenia sesji z poprzedniego wtorku, a więc od punktu, w którym zaczął się kilkudniowy, senny dryf po korekcie fali wzrostowej z rejonu 2150 pkt. w rejon 2350 pkt. Jak na kilku poprzednich sesjach można było znaleźć pojedyncze akcje i sektory, które zaprzeczały marazmowi – dziś były to silniejsze od rynku spółki Play i PZU, a słabiej od rynku zaprezentował sektor energetyczny – ale bilans rozdania jest jednak neutralny dla indeksu w całości. Jednym z elementów stabilizujących były rynki bazowe, które najpierw czekały na wyniki amerykańskich banków, a w finale na nowe treści pozwalające wyrwać się z zawieszenia w oczekiwaniu na nowe impulsy. Izolując WIG20 od otoczenia do odnotowania jest konsekwencja kreślenia trendu bocznego przy niskich wolumenach, która dobrze uzupełnia się z położeniem wykresu WIG20 na neutralnych poziomach. W istocie od kilku dni WIG20 kończył notowania w pobliżu poziomu 2320 pkt., z którego daleko jest do granic konsolidacji w strefie 2400-2100 pkt. i stale zasadnym jest założenie o sile trendu bocznego. Spadająca zmienność i brak lokalnych zmiennych do gry oddala moment przesilenia na wykresie indeksu. Koszyk największych spółek jest w doskonałym położeniu do przedłużenia zawieszenia na neutralnych technicznie poziomach nie tylko na kolejną sesję, ale na wiele kolejnych w bliskiej przyszłości. Cień nadziei na przesilenie dają rynki bazowe, które stają właśnie do testu swojej siły, przymuszone pogodzeniem wysokich położeń indeksów i generalnie optymizmu rynków akcji z kondycją spółek ogłaszających wyniki kwartalne w okresie gospodarczej zadyszki.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ SA