Po czwartkowej przerwie GPW wróciła do gry w sam środek globalnego zamieszania. Wydawało się, iż po środowym sygnale z amerykańskiego banku centralnego o gotowości do obniżek ceny kredytu i czwartkowych wzrostach na świecie otwarcie będzie formalnością. Rynek skokowo podniesie ceny, dostosowując się do sytuacji na rynkach bazowych i później skupi się na rozliczeniu serii czerwcowej kontraktów na WIG20. Niestety oczywistemu scenariuszowi stanęła na drodze geopolityka, a dokładniej rysujący się na horyzoncie konflikt militarny pomiędzy USA i Iranem. W efekcie od poranka GPW musiała godzić impulsy wzrostowe, jakie pojawiły się podczas świątecznej przerwy, z nowymi impulsami spadkowymi. Bilansem była zwyżka WIG20 o około 0,5 procent. W połowie sesji WIG20 zdołał jednak zyskiwać oczekiwane 1 procent i wejście z godziną rozliczenia pochodnej odbyło się na wysokim pułapie. Tradycyjnie, finałowa godzina sesji przyniosła skokowe podniesienie obrotu i zmienności. Aktywność rynku zwiększyła się o ponad 1 mld złotych i w finale licznik WIG20 pokazał niemal 1,7 mld. Rozliczenie kontraktów i godzina zleceń koszykowych odwróciły wynik sesji na spadkowy i w finale indeks zamienił około procentową zwyżkę na spadek o 0,5 procent. W efekcie tygodniowa zwyżka została zredukowania do ledwie 0,96 procent, ale zmniejszenie zysku nie zmieniło pozytywnego obrazu tygodnia. Po tygodniu konsolidacji pojawiły się oczekiwane wybicie górą i kontynuacja lokalnej fali wzrostowej. Uwaga rynku pozostała skierowana na rejon 2400 pkt. W efekcie, przy obserwowanej teraz zmienności rynek warszawskich blue chipów jest tylko jeden dobry tydzień od testowania strefy 2400 pkt., ale wybicie z wielotygodniowego trendu bocznego będzie wymagało nowych zmiennych i nowego impulsu.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ SA