Dzisiejsze notowania rozpoczynały kolejny miesiąc, kwartał oraz półrocze. W czasie hossy taka perspektywa w praktyce gwarantuje dobre nastroje na rynkach, między innymi za sprawą dobrze odbieranych odczytów PMI i ISM. Dzisiaj widać było zakusy ku realizacji takiego byczego scenariusza, nie obyło się jednak bez kłopotów.
Jednym z nich były odczyty z Chin, gdzie publikowane dzisiaj wskaźniki PMI obniżyły loty względem maja. Prywatny indeks publikowany przez HSBC spadł z 49,2 pkt. do 48,2 pkt. i był nieco niższy niż odczyt wstępny na poziomie 48,3 pkt. Z kolei oficjalny indeks zniżkował z 50,8 pkt, do 50,1 pkt., co jednak było nieco lepszym odczytem niż spodziewane 50 pkt. i być może na tej skromne bazie byki próbowały korzystną kartkę z kalendarza wykorzystać do zwyżek cen akcji i surowców. Wcześniej szczególnie przecenione były towary, więc dzisiaj z tym większą ochotą odbijały. Mowa tutaj w szczególności o miedzi, gdzie nawet słabe informacje z Chin nie przeszkodziły w zwyżce rzędu 3%.
W Europie publikowane dane były niejednoznaczne. Otóż odczyty dla Hiszpanii i Włoch zaskoczyły jednoznacznie pozytywnie, gdzie w przypadku tego pierwszego kraju zwyżka indeksu PMI sięgnęła aż 50 pkt., czyli granicznego poziomu oddzielającego wzrost od spadku kondycji sektora. Dla Włoch osiągnięty poziom 49,1 pkt. był niższy, ale zdecydowanie większy od prognoz w wysokości zaledwie 47,8 pkt. Zupełnie inaczej prezentowała się sytuacja we Francji i Niemczech, gdzie specjalnych zaskoczeń już nie obserwowano, co z kolei było o tyle zrozumiałe, że dla tych gospodarek wstępne odczyty poznaliśmy już wcześniej i rzadko finalne rezultaty wyraźnie się od nich różnią. Generalnie we Francji widać było poprawę, ale już Niemcy zaskoczyły względem poprzedniego miesiąca negatywnie. Właśnie ten ostatni gorszy odczyt, mimo że spodziewany, popsuł poranne niezłe nastroje. W kraju ze spadkami były pewne opory, ale w końcu i one się pojawiły, co z kolei stało w sprzeczności z krajowym odczytem wskaźnika PMI, który wzrósł do niemalże 50 pkt. i temu udanemu wynikowi po raz pierwszy od stycznia 2012 towarzyszyły rosnące zmówienia w przemyśle, co odbierać należało jednoznacznie pozytywnie.
Dane amerykańskie również było niezłe za sprawą odbicia indeksu ISM po słabym odczycie w maju. Zawiódł jednak subindeks zatrudnienia, który spadł z 50,1 pkt. do zaledwie 48,7 pkt. i po raz pierwszy od września 2009 znalazł się poniżej 50 pkt. To teoretycznie nienajlepsza wiadomość, ale przecież słaby rynek pracy powinien oddziaływać na Fed wstrzymując Bena Bernanke z decyzją o ograniczeniu programu QE3. Rynki miały jednak trudności z interpretacją tych informacji i na wybranych parkietach ciężko było o utrzymanie dobrych nastrojów, które w okolicy południa ponownie zagościły na giełdach. Warszawski parkiet mimo więc niezłej szansy na wzrostową sesję, ostatecznie dzień kończył spadkiem indeksu WIG20 o 0,4%. To jednak i tak niezły wynik w świetle problemów z OFE oraz zaprowadził na rynku tak potrzebne uspokojenie po bardzo zmiennych sesjach z minionego tygodnia.
Łukasz Bugaj