Po silnym spadku we wtorek oraz niemrawej próbie odbicia wczoraj, dzisiejsza sesja rozpoczynała się w mieszanych nastrojach. Z jednej strony inwestorzy wiedzieli, że brakować będzie poważnych impulsów do zmian wycen akcji, ale z drugiej wcześniejsze spadki cen akcji mogły prowokować popyt do działania. Byki jednak niespecjalnie kwapiły się do kupowania przecenionych akcji.
Pierwszym ostrzeżeniem o słabej kondycji kupujących była zaskakująca reakcja inwestorów na Wall Street po wczorajszym wieczornym komunikacie FOMC. Z góry wiadomo było, że jego wymowa pozostanie praktycznie niezmieniona w relacji do poprzedniego miesiąca, gdyż po uruchomieniu QE3, Fed nie mógł krótko przed wyborami zrobić nic więcej. Tym niemniej indeksy za oceanem wczorajszą sesję jak jeden mąż skończyły zniżkami. Nastroje w czasie nocy co prawda się poprawiły, ale niesmak mógł pozostać.
W Warszawie mieliśmy do czynienia z powolnym pojawianiem się raportów kwartalnych spółek. Dzisiaj swoimi wynikami pochwaliły się PKN Orlen, BZ WBK oraz Dom Development. Wstępne rezultaty spółki paliwowej poznaliśmy już wcześniej, więc poziom zysków koncernu nie były dla inwestorów specjalnym zaskoczeniem. Cieszyć jednak mógł znaczący spadek zadłużenia oraz wyraźny wzrost wolnych przepływów pieniężnych, co podnosi szanse na wypłatę dywidendy o której po raz kolejny wspomniała sama spółka. Na te niezłe wyniki o wiele bardziej zareagował jednak kurs konkurenta w postaci Lotosu, który szacunków nie podał, a sam najprawdopodobniej niezły raport ukaże się dopiero we wtorek. Inwestorzy kupowali akcje spółki z wybrzeża w nadziei, że powtórzy sukces PKN Orlen.
Kursy innych raportujących spółek niespecjalnie kwapiły się do wzrostów, a cały rynek również nie przejawiał chęci kontynuacji odbicia zapoczątkowanego jeszcze wczoraj przed południem. Co prawda o poranku indeks blue chipów starał się wchodzić na coraz wyższe poziomy, ale po godzinie 11:00 średnia obrała kurs na południe. Niespecjalnie pomagały niezłe nastroje na parkietach w Paryżu czy Frankfurcie, a po południu szkodzić na dodatek zaczęły publikowane dane makro.
Na pierwszy rzut oka dzisiejsze publikacje mogły cieszyć, gdyż ilość wniosków o zasiłek dla bezrobotnych spadła nieco bardziej niż oczekiwano, ale dane za poprzedni miesiąc zrewidowano do góry. Ostatnie trzy publikacje były bardzo zmienne, dlatego lepiej było patrzeć na średnią z czterech ostatnich tygodni, a ta wzrosła o 1,5 tys. do 368 tys. Z kolei publikacja o zamówieniach na dobra trwałego użytku mogła być różnie odczytywana. Główna liczba wyglądała znakomicie ze wzrostem aż o 9,9%, ale było to odreagowanie po silnym spadku z zeszłego miesiąca. Jeżeli jednak skupimy się na zamówieniach na towary kapitału podstawowego z wyłączeniem obronności i samolotów, to dane były słabe i wskazywały na marazm po wzroście o znikome 0,2% w minionym miesiącu. Rynek słusznie zareagował lekko negatywnie, gdyż po publikacji obniżono szacunki co do wzrostu PKB USA w III kw. z 1,8% do 1,7%. Ostatecznie sesja zakończyła się wzrostem o 0,3%, ale tylko dzięki fixingowi, bez którego indeks zakończyłby dzień w pobliżu wczorajszego zamknięcia. Sesję należy więc odczytywać jako dalszą niemoc popytu, który stać jedynie na zatrzymanie spadków, ale niekoniecznie ich odreagowanie.