Poniedziałkowy powrót GPW do gry po majowym weekendzie został zaburzony przez amerykańskiego prezydenta oraz powrót do retoryki wojny handlowej z Chinami. Zapowiedź podniesienia ceł w najbliższy piątek stała w sprzeczności z oczekiwaniami rynków, iż właśnie w piątek dojdzie do ogłoszenia porozumienia handlowego pomiędzy Pekinem i Waszyngtonem. Gracze nerwowo zareagowali na sygnały z USA. Nawet jeśli część chciała widzieć działanie prezydenta Trumpa jako strategię negocjacyjną, to reakcje futures na indeksy wskazywały, iż Europa musi zacząć dzień od mocnych przecen, które zostaną później przejęte przez rynki amerykańskie. W istocie niemiecki DAX powielił spadek kontraktów na S&P500 i na otwarciu oddał 1,8 procent. GPW próbowała zachować dystans do otoczenia, ale sił starczyło na ledwie pierwszą godzinę. W kolejnych korelacja z rynkami bazowymi okazała się przesądzająca. Do 14:00 WIG20 poruszał się na południe pozycjonując się pod spadkowe otwarcie w USA. Po 14:00, kiedy amerykańskie futures zaczęły łapać oddech, pojawiło się odbicie, które przetrwało do finału i zamknięcie sesji wypadło około 10 punktów powyżej dziennego minimum. Na końcowym fixingu strata WIG20 wyniosła 1,29 procent przy 513 mln złotych obrotu. Technicznie patrząc sesja była umiarkowanym sukcesem podaży. W trakcie dnia udało się naruszyć ważne wsparcie w rejonie 2286 pkt., ale brak poważnej reakcji rynku na sygnał sprzedaży i zamknięcie w rejonie 2290 pkt. wskazują, iż popyt zdołał wybronić dolne ograniczenie konsolidacji 2420-2286 pkt., która w ostatnich tygodniach zdominowała układ na wykresie WIG20. Z perspektywy końca rozdania widać, iż WIG20 ma za sobą sesję klasycznego podporządkowania wydarzeniom na rynkach światowych. Otwarcie luką w dół skończyło się konsolidacyjnym zawieszeniem, czego pochodną jest świeca właściwie bez korpusu, z dwoma relatywnie dynamicznymi cieniami, którą czyta się jako obraz rynku zawieszonego w niepewności, co do dalszego scenariusza.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ SA