Środowe notowania na rynku warszawskim miały paradoksalny przebieg. Poranek przyniósł dynamiczną zwyżkę akcji w WIG20, zainicjowaną wzrostem akcji spółek energetycznych, do której dołączyły spółki finansowe. W efekcie już w pierwszej godzinie WIG20 zyskiwał 1 procent, a licznik obrotów w indeksie pokazał 200 mln złotych. Dynamika podejścia i wielkość obrotu wskazywały, iż popyt wygra sesję bez problemu, ale na drodze byków stanęły rynki bazowe, które nie chciały wyprzedzać wydarzeń. W efekcie po mocnym wzroście kolejne sześć godzin minęło na sennym osuwaniu się cen na południe, w trakcie którego otoczenie zachowywało się lepiej, ale rynek ignorował impuls wzrostowy, by w finale poddać się presji spadkowej z Wall Street i zredukować poranny wzrost w całości. W końcówce udało się bykom ugrać zwyżkę WIG20 o 0,26 procent przy 910 mln złotych obrotu. Wynik jawi się jako poprawny tylko wówczas, gdy pominie się skalę zwyżki z pierwszej godziny rozdania i zapomni o niemożliwości utrzymania porannych wzrostów. Technicznie patrząc sesja nie jest sukcesem byków. Mimo dynamicznego uderzenia popytu WIG20 kolejny raz odbił się od strefy oporów w rejonie 2420-2400 pkt. W szerszej perspektywie doszło zatem do wzmocnienia strefy oporów w rejonie 2420-2400 pkt. i wzmocnienia zawieszenia WIG20 w konsolidacji. Przed rynkiem do rozegrania została ledwie jedna sesja tygodnia. W istocie w piątek nie ma sesji nie tylko w Warszawie, ale też we Frankfurcie, Londynie i Nowym Jorku, więc brak już czasu do poważnych zakładów i wybicie WIG20 nad kluczowy opór w rejonie 2420 pkt. W praktyce warto więc oczekiwać, iż nowe treści techniczne pojawią się dopiero po świątecznej przerwie. Problem w tym, iż po świątecznej przerwie pojawia się majowy weekend w Warszawie, a później maj, a więc miesiąc, który zachęca do zagrań podażowych na rynkach światowych z racji anomalii kalendarzowej zachęcającej do realizacji zysków z wiosennych wzrostów.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ SA