Poniedziałkowe notowania na rynku warszawskim odbywały się w kontekście optymistycznych reakcji rynków bazowych na odczyty chińskich PMI. Rządowy odczyt indeksu PMI dla chińskiego przemysłu sięgnął poziomu 50,5 pkt., gdy w lutym wyniósł 49,2 pkt. Dane niezależne od rządu pokazały wzrost w marcu do 50,8 pkt., gdy dane lutowe pokazały recesyjne w wymowie 49,9 pkt. Dobrze prezentowały się również subindeksy dedykowane nowym zamówieniom oraz dane dotyczące zatrudnienia. Optymizm rynków był na tyle duży, iż przykrył finalne odczyty indeksów PMI z Niemiec i strefy euro, które okazały się gorsze od straszących w końcówce lutego danych wstępnych. W efekcie już o poranku GPW szukała solidarnych z otoczeniem zwyżek i po pierwszych wymianach wartość WIG20 była wyższa o około 1 procent. Kolejne godziny poprawiały kondycję WIG20, ale zwyżce brakowało potwierdzenia w obrocie. W końcówce dnia w byczym obozie zagrał odczyt amerykańskiego ISM dla przemysłu, który okazał się lepszy od oczekiwań i silnie antyrecesyjny w wymowie. Świat posilił się amerykańskimi danymi, ale GPW musiała brać pod uwagę konsekwencję w postaci możliwości umocnienia dolara i po nieco przesadzonej reakcji WIG20 zredukował zwyżkę z 1,5 procent do 1,24 procent. W finale obrót w WIG20 wyniósł blisko 523 mln złotych, co jest wynikiem słabym na tle zwyżki procentowej. Technicznie patrząc sesja była przesunięciem WIG20 w rejon 2350 pkt., skąd jest równie daleko do oporu w rejonie 2420 pkt., jak i wsparcia w rejonie 2286 pkt., a więc granic kilkutygodniowej konsolidacji. W alternatywnym scenariuszu WIG20 znalazł się w pobliżu linii, która może być czytana jako granica linii korekty fali wzrostowej z rejonu 2100 pkt. w rejon 2420 pkt., ale dopiero poparte obrotem pokonanie oporu pozwoli uznać ruch rynku za moment przesilenia, którego dziś zwyczajnie brakło.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ SA