Środowe notowania na rynku warszawskim przyniosły kolejną sesję, w trakcie której elementem przesądzającym o przebiegu sesji i wyniku rozdania okazała się silna korelacja WIG20 z niemieckim DAX-em oraz śledzenie przez graczy rynków bazowych. W istocie od końcówki poprzedniego tygodnia WIG20 powiela ruchy niemieckiej średniej, tylko na chwile pozwalając sobie na wyjścia z cienia rynków bazowych. Dziś korelacja była na tyle skrajna, iż w każdym punkcie sesji oraz w końcowym wyniku największe znaczenie miało powielanie ruchów otoczenia. Z perspektywy końca sesji widać, iż skorelowanie z rynkami bazowymi nie wyrwało WIG20 z gry na poziomach oswojonych poprzednimi rozdaniami. Również finalne położenie indeksu nie wyrwało WIG20 z granic konsolidacyjnej półki, której górnym ograniczeniem jest rejon 2420-2400 pkt., a dolnym strefa 2300-2286 pkt. W praktyce sesja była zatem przedłużeniem zawieszenia, które pojawiło się po załamaniu korekty fali wzrostowej z rejonu 2100 pkt. w rejon 2420 pkt. W praktyce technicy nie mają powodów do nowych zakładów, co samo w sobie ułatwia grę we wspomnianej wcześniej korelacji z najważniejszymi indeksami świata. Na swobodne rozgrywki w oderwaniu od otoczenia nie pozwala też skupienie inwestorów na danych makro, które przejęły władzę nad nastrojami w ostatni piątek, za sprawą recesyjnego w wymowie odczytu z niemieckiego przemysłu. W zarysowanym układzie sił GPW może szukać pojedynczych spółek do gry, na bazie np. raportów kwartalnych – dziś takim rodzynkiem były akcje CD Projekt – ale rynek w całości jest zmuszony do śledzenia wydarzeń światowych. W praktyce założeniem bazowym jest, iż kolejne rozdanie w Warszawie będzie w największym stopniu zależne od zachowania rynków rozwiniętych.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ SA