Środa, podobnie jak wtorek, nie przyniosła poważniejszych rozstrzygnięć na rynku. Sesja za to była o wiele ciekawsza, z większą zmiennością, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę zachowanie giełd zagranicznych. Tam od rana trwała wyprzedaż, która z każdą godziną handlu nabierała tempa. DAX stracił 1,2% i zamknął się najniżej od początku maja dając sygnał do kontynuacji trwającej korekty spadkowej. Lepsze dane PMI dla usług, tak jak się można było spodziewać, przeszły bez echa. U nas dzień rozpoczęliśmy także pod kreską, ale spadkom na Zachodzie udało się oprzeć, co ostatnio jest znakiem rozpoznawczym GPW. Końcówka na fali przeceny za oceanem była już jednak słabsza i ostateczne rozstrzygnięcia okazały się neutralne (2450 pkt, -0,04%). Tym samym nie zapadły żadne techniczne rozstrzygnięcia. Pod tym względem istotny będzie poziom 2421 pkt, bo jeśli zostanie pokonany, to teoria o końcu wzrostowej korekty z maja nabierze sensu. Z drugiej strony wyjście ponad 2500 pkt pozwoli bykom odetchnąć. Patrząc na zachowanie giełd zagranicznych bliżej nam w mojej opinii do pierwszego scenariusza. Na Wall Street bowiem korekta nabiera tempa. Wczoraj S&P500 stracił 1,4% i zakończył na 1608,9 pkt. Nie pomogły... gorsze dane o zatrudnieniu w sektorze prywatnym mierzone przez ADP, które są przedsmakiem przed finalnymi danymi z rynku pracy publikowanymi w piątek. Obecna logika rynku słabsze dane o zatrudnieniu traktuje bowiem jako szansę na podtrzymanie "fedowskiej kroplówki", na jakiej od ponad 3 lat funkcjonują rynki finansowe. Przy obecnym poziomie wykupienia ciężko jednak o jakiś wzrostowy impuls. Po danych nieznacznie spadły rentowności obligacji i osłabił się dolar. Silniejszej reakcji należy spodziewać się w piątek.
pobierz pełny biuletyn