We wtorek dobre nastroje udało się utrzymać. Indeksy na GPW, ośmielone wyraźną zielenią na europejskich parkietach, ruszyły mocno do góry czwartą sesję z rzędu. Obroty były wyższe niż w poniedziałek, co nie dziwi po powrocie do gry inwestorów z Londynu. Niemniej wciąż ich relatywnie niski poziom rzuca podejrzenie na obserwowaną euforię zakupów. Pod koniec handlu bliskość okrągłego 2500 pkt na indeksie bazowym sprowokowała do realizacji zysków. WIG20 domknął lukę bessy z 18 marca i zawrócił. Ta sztuka nie udała się kontraktom. Ostatecznie FW20 zakończył na 2463 pkt, czyli 1,1% nad kreską. Górny cień przy dość solidnym krótkoterminowym wykupieniu (RSI 70 pkt) daje szanse na oddech niedźwiedziom. Ci nie mieli ostatnio łatwego życia. Krajowe indeksy zdecydowanie wyróżniały się relatywną siłą, nawet w porównaniu do zachodnich benchmarków. Tam oczekiwałem głębszej korekty, która jeszcze nie nadeszła. Wczoraj S&P500 ponownie ruszył na północ (1660,1 pkt, +0,6%), DAX zbliżył się do niedawnych maksimów (+1,2%). Liczyłem także na umocnienie dolara i w konsekwencji spadki cen surowców. Tutaj w ostatnich dniach praktycznie nic się nie zmieniło (EUR/USD poniżej 1,29) dlatego zachowanie GPW kontrastujące z innymi EM jest dla mnie sporym zaskoczeniem. Jeśli weźmiemy dodatkowo pod uwagę relatywną słabość złotówki w połączeniu z niskimi obrotami staje się jasne, że za ostatni przypływ optymizmu w dużej mierze odpowiadają inwestorzy krajowi. Pytanie na jak długo starczy im sił ?
pobierz pełny biuletyn