Dzisiejszego dnia inwestorzy musieli zmierzyć się z całą serią niekorzystnych informacji, co od samego poranka psuło nastroje inwestycyjne na świecie. Wydaje się, że coraz bardziej przebija się do ogólnej świadomości fakt, że spór handlowy nie jest jedynym zmartwieniem inwestorów, gdyż ci coraz bardziej obawiać się powinni słabnącej koniunktury gospodarczej.
Dzisiaj na wyobraźnię działać mogły słabe dane opublikowane w trakcie weekendu w Chinach, które wskazywały na silne wyhamowanie dynamiki wymiany handlowej w listopadzie. O ile bowiem w październiku zarówno eksport, jak i import mogły imponować, to miesiąc później tempo wzrostu eksportu wyhamowało z 15,5% do 5,4%, a importu z 20,8% do zaledwie 3%. Jeżeli dodamy do tego niższą od oczekiwań inflację, która spowolniła z 2,5% do 2,2%, to inwestorzy mogli mieć obawy zarówno o kondycję chińskiej gospodarki, która jak widać dalej spowalnia, jak i zaczynające być widoczne negatywne efekty wojny handlowej z USA. Na te gorsze informacje nałożyła się wiadomość o wezwaniu amerykańskiego ambasadora do Pekinu, by zaprotestować przeciwko aresztowaniu dyrektora finansowego Huawei. Ponadto bardzo słabo wypadły dane z Japonii, gdzie finalny odczyt dynamiki PKB za III kw. był najsłabszy od ponad czterech lat. Nie bez znaczenia mogła być także wypowiedź amerykańskiego przedstawiciela handlowego Roberta Lighthizera, że negocjacje z Chinami muszą się zakończyć do 1 marca , gdyż w innym wypadku Waszyngton nałożony na towary z Państwa Środka nowe cła. Oznaczałoby to ustalenie „twardego” deadline’u dla zakończenia negocjacji. Wszystko to psuło nastroje najpierw w Azji, a później w Europie.
Sam początek sesji na GPW był co prawda tylko lekko spadkowy, ale wczesnym popołudniem krajowy rynek zaczął uginać się pod własnym ciężarem. Wpływ na to miała także niższa aktywność inwestorów. Obrotny nie były duże i poważne kapitału stały z boku, co przy niewielkiej podaży prowadziło do klarownego ruchu spadkowego. Pomocne nie były także wiadomości z Wielkiej Brytanii, gdzie najpierw nieoficjalnie, a później już oficjalnie okazało się, że zaplanowane na jutro głosowania w sprawie umowy wyjścia z UE zostało w brytyjskim parlamencie odwołane. Oznaczało to, że premier Theresa May nie zdobyła potrzebnego do jej zaakcentowania poparcia i teraz zaczyna się gorączkowy proces niedopuszczenia do „twardego” Brexitu na inne trudne do przewidzenia sposoby. Ostatecznie indeks WIG20 stracił na wartości 1,7% i zamknął się lekko poniżej kolejnego psychologicznego poziomu 2250 pkt. Była to trzecia z rzędu spadkowa sesja, których ciąg urealnia wcześniejsze silniejsze zachowanie warszawskiego parkietu do poczynań otoczenia, gdzie to podaż cały czas rozdaje karty.
Łukasz Bugaj