Dzisiejsza sesja w teorii miała stać pod znakiem reakcji europejskich inwestorów na wynik posiedzenia amerykańskiego Federalnego Komitetu Otwartego Rynku. W praktyce jednak ważniejsze okazały się doniesienia dotyczące przyszłorocznego budżetu Włoch, które zmieniały się niczym w kalejdoskopie.
Amerykański bank centralny pozostaje najważniejszym na świecie i wciąż jest kluczowy dla spektrum rynków wschodzących, w tym dla GPW. Jego działania stały się jednak na tyle przewidywalne, że na inwestorach w krótkim terminie nie robią już większego wrażenia. Wczorajsza kolejna podwyżka kosztu pieniądza o 25 pkt. bazowych była więc w pełni oczekiwana. Nie zmieniła się również sugerowana przez członków monetarnego gremium trajektoria przyszłych zmian stóp. W tym roku spodziewać się można jeszcze jednego wzrostu, a przekonanie co do niego się zwiększyło. Zaprezentowane prognozy makroekonomiczne zbytnio się nie zmieniły względem tych z czerwca. Praktycznie podniesiono tylko szacunek tegorocznego wzrostu PKB, co jednak po bardzo udanym II kwartale jest jedynie odzwierciedleniem znanej już rzeczywistości. Jedynym novum było usunięcie z komunikatu powtarzanego od długiego czasu wyrażenia, że polityka banku pozostaje "akomodacyjna". Dla części osób było to zaskoczeniem, choć mówiło się o takiej możliwości od pewnego czasu. Ta zmiana daje bankowi centralnemu większą elastyczność co do kształtowania przyszłej polityki, choć według słów Jerome Powella z konferencji prasowej nie wpływa na przyszłą ścieżkę stóp procentowych. W praktyce obyło się więc bez istotnych zaskoczeń, a większa przyszła elastyczność została odczytana pozytywnie jako możliwość zbliżania się do końca serii podwyżek. Dla inwestorów nie to jednak było dzisiaj najważniejsze. Prym w gromadzeniu uwagi wiodły Włochy, gdzie opublikowany miał zostać plan przyszłorocznego budżetu. Poranne doniesienia sugerowały jednak serię niekorzystnych wiadomości z nim związanych. Pojawiły się bowiem informacje o możliwości odłożenia w czasie jego prezentacji, naciskach partii koalicyjnych na zwiększenie deficytu do 2,4% PKB z oczekiwanego przez UE poziomu 2%, czy w końcu groźby odejścia niezależnego o wspomnianych partii ministra finansów. Wywołało to popłoch, szczególnie wśród akcjonariuszy włoskich banków, które o poranku traciły najsilniej. Pogorszyło to nastroje na Starym Kontynencie oraz GPW. Dość szybko jednak, wraz z kolejnymi dementi, nastroje się stabilizowały. Włoskie Ministerstwo Finansów zaprzeczyło informacjom o odejściu jej szefa, a źródła rządowe wskazywały, że żadnego opóźnienia prezentacji budżetu nie będzie. Ile w tym prawdy nie wiemy, ale indeksy złapały oddech, a akcje banków zaczęły odreagowywać wcześniejsze straty. Sama sesja kończyła się pozytywnym akcentem w wyniku udanego początku handlu na Wall Street. Ostatecznie więc poranne straty zamienione zostały na popołudniowe wzrosty, a krajowy indeks WIG20 zyskał blisko 0,5%. Jeżeli weźmiemy pod uwagę umocnienie dolara oraz brak ostatecznego rozwiązania włoskiej budżetowej zagadki, to wynik uznać należy za bardzo pozytywny, szczególnie że zamknęliśmy się wyraźnie powyżej psychologicznego poziomu 2300 pkt., z którego pokonaniem mieliśmy ostatnio problem.
Łukasz Bugaj