Krajowy rynek akcji, przynajmniej mierzony indeksem WIG20, wpadł w wyjątkową inercję i już od ponad miesiąca poziom wycen niewiele się zmienił. Mimo że impulsów do zmian nie brakuje, to rynek wciąż pozostaje zakładnikiem spektakularnego wzrostu jaki towarzyszył inwestorom po ogłoszeniu przez Fed trzeciej rundy ilościowego luzowania.
Od połowy września na rynku blue chipów bowiem niewiele się dzieje. Owszem, historii z pojedynczych spółek jest pod dostatkiem, ale żadna z nich nie doprowadza do wyrwania indeksu WIG20 z marazmu. Wczoraj dywidendowy krach akcji TP SA na rynku szerokim przeszedł bez większego echa. Dzisiaj przez znaczną część dnia rynek tkwił niczym przyklejony do okolic wczorajszego zamknięcia, mimo kontynuacji słabości spółki telekomunikacyjnej, która ponadto wzmocniona była spadkiem cen akcji PKN Orlen, jutro raportującego szacunkowe wyniki za III kw. Cieszyć mogli się akcjonariusze Eko Holdingu, którego walory zaliczyły wyskok na północ po kolejnej bitwie funduszy na wyższą cenę w wezwaniu. Tym niemniej indeks blue chipów niewzruszony tkwił na dobrze znanych poziomach i mimo wielu dobrych informacji, nie zdołał wydostać się powyżej istotnych oporów.
Do grona niezłych informacji z pewnością można było zaliczyć doniesienia z Chin, gdzie jeszcze w nocy polskiego czasu podano dane o wzroście PKB w III kw. Okazało się, że negatywnej niespodzianki nie było i gospodarka Państwa Środka zgodnie z oczekiwaniami urosła o 7,4% r/r, czyli jedynie nieznacznie wolniej niż w poprzednim kwartale, kiedy zwyżką sięgnęła 7,6% r/r. Prawdziwie pozytywną informacją były jednak dane o wrześniowej produkcji przemysłowej i sprzedaży detalicznej, które zgodnie przebiły prognozy. Ponadto odczyty te okazały się wyższe niż miesiąc wcześniej, dzięki czemu rozgorzała dyskusja o tym, że gospodarka zza Wielkiego Muru osiągnęła już dno i w obecnym kwartale doświadczymy lekkiego przyspieszenia. Inwestorzy z Azji wydawali się dawać temu wiary i indeksy zyskiwały na wartości kolejny dzień z rzędu. W Europie jednak o optymizm nie było już tak łatwo.
Teoretycznie straszyć mógł rozpoczynający się dzisiaj dwudniowy szczyt UE, ale wiadomo od dawna, że niespodzianki on nie przyniesie. Mowa zarówno o pozytywnym, jak i negatywnym zaskoczeniu. Specjalną niespodzianką nie mogły być również na pierwszy rzut oka złe dane o cotygodniowej ilości wniosków o zasiłek dla bezrobotnych w USA (wzrost z 342 tys po korekcie do 388 tys). Zwyżka wynikała bowiem z nadzwyczaj niskiej wartości z poprzedniego miesiąca i średnia z czterech tygodni prawie nie drgnęła. Tym niemniej indeksy na dane zareagowały negatywnie i WIG20, który po publikacji gołębiego protokołu z ostatniego posiedzenia RPP wybił się powyżej poziomu 2400 pkt, zgodnie z indeksami w Europie Zachodniej skorygował wcześniejsze zwyżki. Lekkiego optymizmu nie odbudowały nawet późniejsze dobre dane w postaci wzrostu powyżej oczekiwań zarówno indeksu Fed z Filadelfii jak i indeksu wskaźników wyprzedzających Conference Board. Ostatecznie udało się zakończyć dzień zwyżką o 0,27%, ale trudno to nazwać przełomem. Jak widać naprawdę wiele potrzeba by móc o nim ponownie mówić. Banki centralne zrobiły już swoje i zwyczajnie trudno jest znaleźć impulsy podobnego kalibru.