Dzisiejsza sesja stała pod znakiem działań banków centralnych, gdyż decyzje odnośnie parametrów polityki monetarnej podejmowały główne instytucje z Europy oraz Azji. Co interesujące, największą uwagę skupiały działania Banku Japonii, gdzie doszło do jednego z historycznie najważniejszych posiedzeń władz monetarnych.
Chodziło bowiem o pierwszy komunikat nowego prezesa, który już wcześniej zapowiedział odważne decyzje by zakończyć wieloletnią deflację ciążącą japońskiej gospodarce. Zaprezentowane działania w istocie okazały się potężne. Warto je porównać z głośnym programem już realizowanym przez amerykańską Rezerwę Federalną, która co miesiąc skupuje papiery dłużne w kwocie odpowiadającej 0,6% PKB USA. Podobny dzisiaj zaprezentowany program japońskiego banku jest ponad dwukrotnie silniejszy, gdyż bank centralny ma kupować obligacje oraz inne również ryzykowne aktywa o wartości 7 bilionów jenów, co z kolei odpowiada aż 1,4% PKB Japonii. Ponadto w rewolucyjnym ruchu bank odszedł od ustalania stopy procentowej na rzecz kontroli rozmiaru bazy monetarnej. W obliczu tak odważnych działań dziwić nie mogła reakcja rynkowa, gdzie indeks Nikkei zamienił niemalże 2% spadki na zwyżki o ponad 2%, a japoński jen dynamicznie się osłabiał wobec innych walut. W tym środowisku lekko pozytywnie prezentowały się o poranku również indeksy europejskie i z nadzieją czekały na możliwość ogłoszenia niestandardowych działań również przez EBC. Akcjom niespecjalnie szkodziły publikacje europejskich wskaźników PMI dla sektora usług. Mimo że były nie najlepsze, to już wcześniej poznano ich wartości wstępne, więc finalne odczyty większym zaskoczeniem być nie mogły.
Na parkiecie w Warszawie pierwsze takty przebiegały w nieco gorszej atmosferze i kontynuowana była wczoraj obserwowana wyprzedaż. Szybko jednak znaleźli się kupcy wykorzystujący niskie wyceny akcji. O dynamicznym odwrocie na północ jednak mowy nie było, gdyż na rynku wciąż cieniem kładły się komentarze odnoście zmian w działaniu OFE, które są jednym z filarów krajowego rynku kapitałowego. Proces odbudowy rynku trwał mniej więcej do czasu publikacji danych z USA oraz rozpoczęcia konferencji prasowej Mario Draghiego. Dane zza oceanu zaskoczyły bowiem negatywnie, gdyż liczba wniosków o zasiłek dla bezrobotnych wzrosła aż o 28 tys. do czteromiesięcznego maksimum. Tym niemniej przemożny wpływ na to miały czynniki sezonowe w postaci świąt wielkanocnych. Zniżki były jednak pochodną nie tylko danych, ale również słów prezesa EBC, które nie powiedział nic nowego poza tym o czym już wcześniej wiedzieliśmy, czyli że polityka pozostaje łagodna, a w drugiej połowie roku spodziewać należy się odbicia w gospodarce. Stwierdził jednak, że istnieją zagrożenia dla materializacji pozytywnego scenariusza. Brak propozycji wspierających wzrost odbiły się negatywnym echem w Europie, gdzie aż do zamknięcia dominował już kolor czerwony. Lepiej radziła sobie GPW, choć trudno z optymizmem przyjmować zwyżkę o 0,3% w obliczu tak pokaźnych strat od początku roku. Widać jednak, że bliskość poziomu 2300 pkt. nieco onieśmiela popyt, choć do czasu wyjaśnienia kwestii OFE trudno może być o większe odbicie.
Łukasz Bugaj