Piątkowe notowania na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie były prostym przeciwieństwem notowań czwartkowych. Wczoraj GPW czytelnie wyprzedzał otoczenie w optymizmie, a dziś pesymizm okazał się większy niż na rynkach bazowych. Jeszcze o poranku rynek próbował kontynuacji czwartkowych zwyżek, ale indeks WIG20 nie zdążył wyrównać szczytu w rejonie 2225 pkt. Spadki na rynku niemieckim wymusiły cofnięcie i po godzinie gra wróciła w rejon pokonanego wczoraj psychologicznego oporu na 2200 pkt. Tym razem stawką było przebicie zalegającego wsparcia i w krytycznym punkcie sesji podaż okazała się silniejsza od popytu. W skrajnym punkcie dnia spadek WIG20 był czytelnie większy niż cofnięcie na ważnych rynkach europejskich i siłą własnej słabości WIG20 oddał 1,22 procent przy blisko 1 mld złotych obrotu. Zamknięciu w rejonie 2188 pkt. odbyło się przy przecenie 18 spółek z indeksu blue chipów i ledwie kosmetycznych zwyżkach dwóch banków, których waga w indeksie jest niska – MBank i BZWBK. W perspektywie tygodniowej indeks zyskał 1,6 procent, ale wzrost nie redukuje korekcyjnego napięcia, z jakim rynek stanie do notowań przyszłego tygodnia. W istocie końcówka tygodnia na większości rynków była już korekcyjna, co nie dziwi, gdy uwzględni się fakt, iż tylko na Wall Street indeksy mają za sobą pięć wzrostowych sesji z rzędu. Technicznie patrząc powrót WIG20 pod 2200 pkt. nie jest szczególnie groźny. Naprawdę ważne wsparcia, w postaci linii trendu wzrostowego i połamanego oporu, zalegają dopiero w rejonie 2100 pkt. Licząc od szczytu fali wzrostowej w rejonie 2225 pkt., sięgnięcie rejonu 2100 pkt. wymaga przeszło 5-procentowego cofnięcia WIG20, więc jest sporo miejsca na korektę bez konsekwencji technicznych. Krótkookresowy układ wykresu stale sprzyja stronie popytowej, a spadek w dniu dzisiejszym w najmniejszym stopniu nie znosi potencjału związanego z wybiciem z zeszłorocznej konsolidacji pomiędzy 2000 i 1650 pkt., która technicznie zorientowanym graczom pozwala spoglądać na okolice 2350 pkt.
Adam Stańczak
DM BOŚ SA