Dzisiejsza sesja zaczęła się od wzrostów wskutek dobrego sentymentu w Europie. Poza danymi o inflacji w USA nie wpłynęły na rynek ważne informacje, które mogłyby spowodować poważniejszy ruch. Dane te okazały się zgodne z oczekiwaniami.
O ile jednak wzrosty w Europie okazały się trwałe, to w Warszawie już tak nie było. Po 1,5 godziny handlu doszło do przesilenia, potencjał kupujących wyczerpał się. Indeks przegiął się ku dołowi i z każdą godziną oddawał zdobyte wcześniej zdobyte pole. Działo się to przy małym wolumenie obrotu. Po 14-tej znalazł się już nieco pod kreską i wtedy znów się pojawiły byki. Wzmożone zakupy sprowokowały wzrosty w USA. Wzmogła wymiana. Wreszcie koło 16-tej niedźwiedzie ustąpiły, szala przechyliła się ku wzrostom.
A było groźnie, bo przez pewien czas WIG20 opierał się na wczorajszych minimach. Dodajmy, że 30 września dołek wyniósł 1709, dziś było to tylko 2 pkt. więcej. Z drugiej strony przełamanie tego wsparcia było mało wiarygodne przy braku odpowiednich sygnałów z otoczenia.
Po wczorajszej spadkowej świecy z długim górnym cieniem, dziś pojawia się szpulka/doji, która świadczy o zawahaniu. Wydaje się, że kolejna sesja będzie wzrostowa. Na rynku panuje w zasadzie stagnacja, w zasadzie, bo wolumen mimo braku poważnych danych nie był taki mały i widać determinację byków do obrony wsparcia. Na razie się to udało i rokuje na odbicie. Wzrost może sięgnąć 1760 pkt.