Mimo całkiem obiecującego początku, z wyjściem ponad 1800 pkt, czwarty z rzędu tydzień kończymy czerwonym kolorem. Zadecydowały o tym dwie ostatnie sesje, gdzie w roli głównej wystąpiły banki centralne. Najpierw w czwartek EBC nie przedłużył programu skupu aktywów, potem członek FED, szef banku z Bostonu, uważany za „gołębia”, wspomniał o rychłej potrzebie podwyżki stóp procentowych. Wypowiedź wystarczyła, aby wyrwać Wall Street z dwumiesięcznego progu niskiej zmienności. Ponad 2% przecena głównych indeksów to najgorsza sesja na NYSE od czerwca. Krajowy rynek dodatkowo dobijał fakt ewentualnej obniżki ratingu przez Moody’s, co objawiało się ucieczką popytu i w konsekwencji niskim wolumenem. Gasnący obrót (poniżej 500 mln PLN w piątek) to niewątpliwie atut byków. Wracając do Moody’s, to agencja ratingu nie zaktualizowała, bo potrzebuje więcej czasu. Na razie nie wiadomo, kiedy to zrobi, ale zawieszone cięcie wiarygodności kredytowej może dalej osłabiać aktywność i sentyment krajowego parkietu. Technicznie FW20 wrócił do sierpniowo/wrześniowego dołka na 1754 pkt. W bazowym scenariuszu nie zakładałem, że będzie on przełamany, ale w otoczeniu słabnącego Zachodu może być go ciężko bronić. Niemniej bycze scenariusze, które kreśliłem jeszcze niedawno, upadną dopiero po przekroczeniu „brexitowego” dołka z czerwca (1662 pkt). Dziś nastroje o poranku są słabe. Kontrakty na DAX tracą 1,5%. Kalendarium makro jest względnie puste. Po południu pojawią się kolejne wypowiedzi członków FED.
pobierz pełny biuletyn