Piątkowe notowania na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie odbywały się po korekcyjnym odbiciu na Wall Street i poprawie sentymentu na rynkach bazowych. Poranne wzrosty w Europie i umocnienie złotego zlały się z ostatnio obserwowaną korelacją WIG20 z otoczeniem i wzrostem apetytu na ryzyko. W efekcie indeks otworzył się luką i już na starcie zameldował w rejonie wczoraj połamanych wsparć zalegających na czerwcowych minimach. Niestety mieszanka technicznych oporów i zewnętrznych impulsów szybko przerodziła się w konsolidacyjne wyciszenie i wielogodzinny dryf na poziomach, które nie dawały odpowiedzi na pytanie, czy warszawski popyt stać na grę w kontrze do otoczenia. Z każdą godziną coraz bliżej było również do końcówki sesji, która siłą tradycji i zaangażowania inwestorów miała zostać zdominowana przez festiwal zleceń rzucanych na rynek koszykami przez graczy zaangażowanych na rynku terminowym. Mimo mocnego skorelowania GPW z otoczeniem trzeci piątek czerwca okazał się standardowy. Do finałowej godziny sesji rynek dryfował na wąskiej półce, by w końcówce poddać się godzinie cudów. Nie zmienia to jednak fakt, iż do ostatniej godziny sesji obraz całości tygodnia był negatywny. Wprawdzie koszykarze wyciągnęli na fixingu WIG20 nad połamane wsparcia w rejonie 1747-1750 pkt., ale już rynek pochodnej zamknął się na poziomie 1731 pkt., co zmusza do ostrożnego stawiania tezy, iż w finale bariery zostały wybronione. Przed godziną cudów WIG20 przebywał w okolicach 1745 pkt. i w skali tygodnia tracił około 3 procent. W istocie nawet godzina zdominowana przez pochodną nie uchroniła indeksu przed tygodniowym spadkiem i poszerzeniem czerwcowej przeceny do 3 procent. Jeśli na chwilę zawiesić fakt, iż zamieszanie wokół Brexit'u i korelacja z innymi rynkami generują dawkę szumu technicznego, to zakończony tydzień był niczym więcej niż prostym zaproszeniem do spotkania ze styczniowymi dołkami. W nowym tygodniu problem Brexit'u wróci, więc warto liczyć się z tym, iż WIG20 może zostać zmuszony do spotkania z rejonem 1650 pkt.
Adam Stańczak
DM BOŚ SA