Za nami korekcyjny tydzień, podczas którego FW20 stracił 2,7%. Po bardzo dobrym lutym i w szczególności marcu nie powinno to być dla nikogo zaskoczeniem. Problemem było określenie z jakiego poziomu rozpoczniemy wspomnianą korektę, bo wiele czasu w drugiej połowie marca spędziliśmy w rejonach 1950-1960 pkt. W końcówce miesiąca udało się nieco nadbić szczyty na 1996 pkt, co jest w przybliżeniu 38% zniesieniem całej bessy od kwietnia’15. Stąd nadeszła korekta. Jej apogeum sięgnęło w miniony czwartek 1883 pkt. Potem pomogło odbicie cen ropy. Jej zapasy w USA spadły najmocniej od stycznia’16. Tym samym linia bessy od 2014 roku została naruszona, a „optyka” rynku nieco zmieniona. Rosnące notowania „czarnego złota” powinny oczywiście pomagać rynkom wschodzącym, aczkolwiek warto dalej zachować czujność. Jeśli mieliśmy problem z wyznaczeniem poziomu do korekty, to teraz pojawia się podobny dylemat co do jej końca. Minimum z czwartku 1883 pkt to żaden techniczny poziom. Wskazywałem na minimalny zasięg 1860-1870 pkt. Warto dodać, że kontrakt wyłamał linię wzrostów od stycznia’16, dlatego mówienie o końcu korekty może być dość odważnym stwierdzeniem. Oczywiście więcej pewności zyskamy jeśli kontrakt wróci powyżej 1953 pkt. Wtedy w średnioterminowym scenariuszu byki będą mogły liczyć nawet na pułapy rzędu 2200 pkt. Dziś może być o to trudno. Większość parkietów w Azji zakończyła czerwonym kolorem. Lekko spada DAX. Ropa oddaje część z ubiegłotygodniowego rajdu. Kalendarium makro jest względnie puste.
pobierz pełny biuletyn