Dobre sesje wczoraj w USA dały nadzieję na zakończenie kilkusesyjnych spadków i jeśli nie odwrócenie trendu, to przynajmniej pewnej korekty. Azja zachowała się w nocy w sposób mieszany – Nikkei spadł, ale Szanghaj poszedł do góry.
Europa wystartowała na plusach. WIG20 przeskoczył 1760 pkt i do końca sesji obracał się w przedziale 1760-1780 pkt. Po 15-tej w Europie ruszyła kolejna fala zwyżek, w której nasz indeks uczestniczył o tyle, że odbił się z dołka sesyjnego. Wzrosty w Europie okazały się imponujące – CAC40 urósł 3,2 proc. FT-SE +2,6 proc. Przy nich wynik naszego WIG20 +1,0 proc. wygląda dość skromnie. Obroty niewielkie.
Właśnie ten niski wolumen wskazuje na brak strony popytowej, co nie jest przecież niespodzianką. Słabość naszego rynku jest faktem od dawna i wydaje się kwestią czasu powrót do głównego trendu. Jednak w piątek wygasają kontrakty terminowe na indeks serii grudniowej, co może zaowocować jakąś niespodzianką.
Rynek nadal trawi zamiar wprowadzenia podatku od banków i PZU. W niełasce są firmy z branży energetycznej, bo przecież mają uczestniczyć w dofinansowywaniu kopalń węgla kamiennego. Nawet LPP jest zagrożone podatkiem od sklepów wielkopowierzchniowych. KGHM cierpi na niskich cenach miedzi i braku obiecanego zwolnienia z podatku od kopalin.
Kierunek południowy będzie się trzymał mocno, chyba że hossa grudniowa zagości na rynkach zagranicznych.