Dzisiejsza sesja kończyła siódmy z rzędu miesiąc spadków na GPW. Mowa o dużych spółkach, gdyż rynek szeroki w październiku lekko wzrósł i tym samym przerwał wcześniejszą negatywną passę. W listopadzie jednak spadki powróciły i w mniejszym bądź większym stopniu zagościły na wszystkich indeksach.
Z czysto sezonowego punktu widzenia jest to sytuacja odbiegająca od klasycznego wzorca, który od listopada dla akcji zaczyna prezentować pozytywny obraz, który trwa aż do końca kwietnia. W tym roku jednak sytuacja odbiega od zwyczajnej i przy wciąż wysokim wzroście gospodarczym giełda nie może podnieść się z kolan. Dzisiaj było to po raz kolejny widoczne. Ostateczne dane o krajowym wzroście gospodarczym za III kw. zrewidowano bowiem w górę do poziomu 3,5%. Giełdy w Europie Zachodniej zyskiwały w oczekiwaniu na czwartkowe posiedzenie EBC, które ma przynieść kolejne monetarne kroki stymulujące koniunkturę. Na te pozytywne czynniki reagowały tylko średnie spółki, których indeks zyskał 1%. Duże na początku sesji zniżkowały o ponad 0,5% i wyznaczyły nowe tegoroczne minima. Dopiero po południu sytuacja uległa poprawie, ale w niewielkiej skali i bez trwałego efektu. Trudno bowiem ostateczny spadek o 0,5% nazwać sukcesem byków. Jedynie po stronie obrotów sytuacja wyglądała lepiej, gdyż z nawiązką przekroczyły one 1,3 mld zł. Był to jednak efekt wysokiej aktywności na fixingu, zresztą bardzo niskiego, a nie handlu w trakcie notowań ciągłych, które były zdecydowanie skromniejsze.
Jutro rozpoczyna się grudzień, czyli miesiąc często kojarzony z efektem św. Mikołaja. Pytanie czy w obliczu wielu problemów i wyzwań przed jakimi stoją polskie duże spółki przyniesie on tak wygadane przez inwestorów wzrosty jest bardzo trudne. Trend bowiem pozostaje spadkowy i jak na razie nie widać sygnałów wskazujących na jego rychłe zakończenie.
Łukasz Bugaj