Wczorajszy wyraźny spadek indeksu mógł się zakończyć obroną wsparcia na dołku sprzed tygodnia – 1960 pkt. Jeszcze rano były ku temu dobre przesłanki – wszak wczorajszy spadek odbył się bez poważnego obrotu i w porównaniu do innych parkietów sporo na wyrost. Tak się jednak nie stało.
Krótko po 9-tej trafiła na rynek informacja o zestrzeleniu rosyjskiego bombowca przez turecką obronę powietrzną. WIG20 śladem zachodniej Europy zaczął się osuwać. W miarę napływania kolejnych informacji około 11-tej przełamał linię wsparcia na poziomie 1960 pkt. Kolejna fala spadków przyszła około 14-tej. Była to reakcja na kilkunastominutowe wystąpienie Władimira Putina, który przyjął postawę na tyle konfrontacyjną, że giełdy europejskie zareagowały spadkami. Równocześnie ruszyło w górę złoto, które jest w łaskach w niepewnych czasach.
Turcja jest jak wiadomo członkiem NATO. W opinii komentatorów eskalacja konfliktu między Rosją, a Turcją groziłaby poważną wojną. Stąd na parkietach zagościł strach. Mówiło się o możliwej reakcji Rosji. Tym bardziej, że przecież Putin jest uznawany za nieprzewidywalnego dyktatora.
WIG20 zakończył spadek na poziomie 1930 pkt. Od 15:30 ruszył w górę i odrobił ponad 30 pkt. W końcówce znów osłabł.
Negatywna reakcja na ten incydent wydaje się przesadzona. Rosja nie może sobie pozwolić na żaden odwet w stosunku do Turcji, bo cała flota czarnomorska zostałaby uwięziona na Morzu Czarnym. Turcja kontroluje cieśninę Bosfor i rosyjska baza morska w Syrii zostałaby odcięta od matuszki Rosiji.
Zatem giełdy powinny odreagować w górę dzisiejszy spadek. Inna sprawa, że nasz WIG20 jest, być może tylko chwilowo, ale jednak wyraźnie słabszy od reszty świata. Dzisiejsze zamknięcie jest najniższe od wielu lat.