Giełdy amerykańskie zamknęły wczoraj sesje dużymi wzrostami. DJIA wzrósł o 1,4 proc. a S&P500 o 1,5 proc. Optymizm przeniósł się na Azję. Notowania w Europie zaczęły się od luk wzrostowych. WIG20 jednak nie od razu ruszył zdecydowanie w górę.
Otwarcie wypadło zaledwie kilka punktów wyżej. W pierwszej godzinie notowań rosnące ceny miedzi pociągnęły w górę KGHM, który szybko osiągnął zwyżkę o 3 proc. Potem miał go jeszcze powiększyć do niemal 7 proc. Nastroje w Europie poprawiły się znów w końcówce sesji, kiedy włączyli się do gry Amerykanie. Nastroje były tak dobre, że nie we wzrostach nie przeszkodziły nieco gorsze dane o produkcji przemysłowej i większy od oczekiwań wzrost inflacji, który zwiększa prawdopodobieństwo grudniowej podwyżki stóp. Indeksy amerykańskie kontynuowały wzrosty i za nimi podążyła Europa. Wtedy do wzrostów przystąpiły banki i inne spółki z indeksu. Zamknięcie WIG20 dało duży, nie widziany od kilku tygodni wzrost 1,8 proc.
Obrót jak na taki ruch w górę nieco rozczarowuje. Jest tylko nieznacznie wyższy niż wczoraj, przy spadku. Poziom zamknięcia – na oporze: 2007-2014 pkt. To dwa dołki śródsesyjne z sierpnia i września. Te czynniki rodzą pewne niedowierzanie w możliwość w możliwość odwrócenia trendu, a nawet w jego kontynuację na jutrzejszej sesji.
Z drugiej strony machina jakby się dopiero zaczęła rozpędzać. Widzieliśmy wielokrotnie ostatnio jak wzrosty na świecie nie powodowały zmiany sentymentu w Warszawie. Dziś stało się inaczej. Mamy silne ruch w górę, zainicjowany przez KGHM, ale stał się dość szeroki, na wielu spółkach. Jakaś ilość gotówki była zapewne zawieszona w oczekiwaniu na bodziec do zakupu. Dziś mamy ten bodziec.