Wczoraj doszło do sporego tąpnięcia na amerykańskim parkiecie. DJIA stracił 1,9 proc, a S&P500 aż 2,5 proc. Wprawdzie giełda w Szanghaju nie potwierdziła spadku (-0,7 proc.), ale za to w Tokio doszło do jeszcze większego tąpnięcia – 4.05 proc. Widać zatem, że spadki dotyczą giełd, na których operują globalne pieniądze. Giełda chińska jest izolowana.
Warszawa oczywiście izolowana nie jest. Otwarcie WIG20 wypadło od razu około 40 pkt. niżej, czyli -2 proc. Znajduje się tu śródsesyjny dołek z 24 sierpnia (2014 pkt). W pierwszym kwadransie notowań WIG20 zanotował poziom kila punktów niższy – 2008 pkt, ale sytuacja zaczęła się stopniowo poprawiać. KGHM zaliczył przejściowo spadek nawet o 5 proc, ale zakończył sesję wzrostem o 2,1 proc. W dalszej części sesji pomogło otoczenie – indeksy europejskie odrabiały straty, ale też na GPW popyt nie zawiódł.
W trakcie odrabiania strat WIG20 zatrzymał się przed poziomem 2050 pkt. Po otwarciu w USA indeksy amerykańskie ruszyły na północ, ale WIG20 znów zatrzymał się przed barierą 2050 pkt. Zanotowano dziś wyższy wolumen obrotu, co nie dziwi przy takiej skali zmienności. Sam KGHM wypracował 103 mln, ale przebił go PKN Orlen z wolumenem 116 mln.
Bliskość kilkuletnich minimów w okolicy 2000 pkt. podziała prawdopodobnie zachęcająco do zakupów na najbliższych 2-3 sesjach. Jednak złamanie tego wsparcia będzie technicznie sugerować katastrofę, której nie można wykluczyć w kolejnych tygodniach. Brak zasilenia gotówką przez OFE, które jak pokazują szacunki są stroną podażową, a nie popytową skłania tu temu negatywnemu scenariuszowi. Rynek dyskontuje też pomysły PIS-u, który planuje wprowadzenie podatku od transakcji giełdowych, co skutkowało by dosłownie zamarciem handlu na GPW.