Przebieg poniedziałkowej odbiegał od handlu z ostatnich dni. Po dobrym otwarciu, kiedy FW20 zyskiwał blisko 0,8% (max 2601 pkt.), do akcji wkroczyła podaż. Ostatecznie kontrakt zakończył na 2582 pkt (+0,1%). Krótkoterminowe wsparcie na 2570 pkt wciąż jest więc w grze, choć w mojej opinii nie stanowi końca korekty blisko dwumiesięcznych wzrostów i ciężko je będzie utrzymać na najbliższych sesjach. Rynek przed głębszymi spadkami chroni Wall Street, gdzie wczoraj zmienność była minimalna w okolicach wrześniowego szczytu (1475 pkt). W przeciągu najbliższych sesji za wzrostami przemawia rynek walutowy (silny EUR/USD). Z drugiej strony byków ostrzegają wskaźniki optymizmu (wg AAII najwyżej od lutego’12). Na rynku po prostu nie ma strachu potrzebnego do wygenerowania kolejnej fali wzrostowej. Być może takim będzie powracająca jak bumerang nierozwiązana kwestia „fiscal cliff”. Podczas poniedziałkowego wystąpienia Barack Obama podkreślił, że gospodarkę stać na ożywienie, jeśli politycy nie będą „przeszkadzać” apelując jednocześnie o podniesienie limitu zadłużenia przez Kongres. Na odpowiedź Republikanów nie trzeba było długo czekać. John Boehner stwierdził, że podnoszenie „debt ceiling” to odkładanie problemów w czasie, dając tym samym do zrozumienia, że przegłosowanie odpowiednich ustaw w Izbie Reprezentantów nie będzie łatwe. Wieczorem (po sesji) głos zabrał Ben Bernanke przemawiając na Uniwersytecie Michigan. Szef Fed postraszył, że należy unikać wszelkich cięć fiskalnych, a podniesienie limitu zadłużenia jest konieczne dla długoterminowej stabilności. Obaw Bernanke nie rozwiał sekretarz skarbu Tim Geithner. Wg niego Departamentowi Skarbu zabraknie funduszy za 5-7 tygodni.
pobierz pełny biuletyn