Dzisiejsza sesja nie przyniosła zmian. Indeks podążał leniwie w bok przy niewielkim wolumenie obrotów.
W kalendarium mieliśmy dziś tylko jedną istotną publikację – zamówienia w przemyśle USA o godzinie 16:00. Okazały się one znacznie lepsze od oczekiwań (+1,8 proc. oczekiwano 1,4 proc.). Po tym odczycie giełdy drgnęły do góry, a WIG20 w ciągu godziny „wyzerował” z poziomu niewielkiego spadku.
Patrząc z dłuższej perspektywy główny indeks zarysował falę spadkową zapoczątkowaną 25 maja po drugiej turze wyborów prezydenckich z poziomu ponad 2500 do nieco poniżej 2200 pkt. Odbyło się to głównie za sprawą banków, których zyskom zagraża objęcie władzy przez PIS w październikowych wyborach. Ostatnio z powodu spadających cen miedzi, zaczął także tonąć flagowy okręt naszej giełdy – KGHM. Po tąpnięciu 22 lipca, kiedy WIG20 zanurkował poniżej 2200 pkt. widzieliśmy 4 sesje stabilizacji i pierwszą próbę odreagowania w ub. środę. Wczoraj i dziś oscylował w okolicy 2230 pkt. Jest to jeszcze zbyt małe odreagowanie by widzieć w nim zakończenie obecnej fali spadkowej.
Właśnie dziś WIG20 zbliżył się do linii trendu spadkowego i ten opór może mu już ciążyć jutro i w następnych dniach. Skieruje się prawdopodobnie w kierunku 2200 pkt. Sentyment pozostaje nadal negatywny, choć poprawił się nieco wskutek odrabiania strat PO w sondażach. Od tych kilku sesji widać na parkiecie sezon urlopowy i raczej nie dojdzie do jakiegoś rozstrzygnięcia. Z drugiej strony już niedaleko znajduje się kilkuletni dołek notowań – 2150 pkt. a jeśli dojdzie do jego złamania, kolejne, jeszcze twardsze wsparcie – 2000 pkt.
Nawet jeśli dojdzie teraz do wzrostu, to nie będzie on automatycznie oznaczał zakończenia tej fali spadkowej. Dopiero przebicie 2300 pkt. zasadniczo poprawi obraz.