Piątkowe notowania na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie przyniosły sesję, w trakcie której rynek próbował kontynuacji odbicia po środowym spadku. W pierwszej fazie sesji zdawało się, iż kupujący zdołają podkreślić czwartkową zwyżkę wyniesieniem WIG20 nad poziom 2206 pkt. W istocie na progu drugiej połowy sesji indeks znalazł się w rejonie 2208 pkt. i był na dobrej drodze do powrotu nad połamane w środę wsparcie. Szybko jednak okazało się, iż rynki bazowe mają inny pomysł na końcówkę tygodnia i systematyczne osuwanie się DAX-a na południe – indeks niemieckich blue chipów stracił dziś 1,4 procent – połączyło się z presją spadkową rozsiewaną przez słabość Wall Street i WIG20 zamienił zwyżkę o 0,7 procent na spadek o 0,6 procent. Owocem wcześniejszej słabości rynku i dzisiejszego spadku jest tygodniowa strata WIG20 o 4,3 procent, co przekłada się na tydzień indeksu, jakiego nie dane było oglądać inwestorom od miesięcy. Jednak za słabością kryje się zwiększony obrót, który na trzech ostatnich sesjach tygodnia był na tyle duży, iż trudno nie myśleć o jakiejś formie przesilenia. Już środowe paniczne niemal tąpnięcie odbyło się w kontekście mocnego zwarcia pomiędzy wyrzucającymi akcje po dwóch miesiącach przeceny, a graczami zdolnymi do zebrania z parkietu walorów po niskich cenach. Kolejne dwie sesje, które zdają znosić się pod względem zmian procentowych indeksu, charakteryzowała większa aktywność rynku, co potwierdza aktualność walki pomiędzy uciekającymi w panice, a łapiącymi dołek. Warto zatem odnotować, iż na progu ostatniego tygodnia lipca WIG20 staje z miesięczną stratą większą od 5,6 procent i – co ważniejsze – oznaczałoby to trzeci miesiąc spadków z rzędu. Od 2008 roku kontynuacja przeceny po trzech miesiącach wymagała nadzwyczajnych wydarzeń, jak np. zagrożenie rozpadem strefy euro. Dlatego łatwo zrozumieć inwestorów, którzy grają dziś z założeniem, iż rynek dotarł do punktu przesilenia w dwumiesięcznej przecenie. Dalsze spadki bez korekty wymagają elementów, których GPW jeszcze nie uwzględniła w cenach, więc największe ryzyka dla korekty kryją się w niespodziankach, a nie w dynamice obserwowanego właśnie tąpnięcia.
Adam Stańczak
DM BOŚ SA