W czwartek na fali dobrych nastrojów z USA i Azji FW20 zyskiwał nawet 1% (max 2612 pkt), by przez dwie ostatnie godziny handlu wszystko stracić (2585 pkt). Końcówka sesji była typowa, podobnie jak przebieg handlu za oceanem. Kolejny raz Wall Street „zamknęła Europę” na lokalnych minimach. Druga część dnia była już bardzo udana. S&P500 ostatecznie zyskał 0,8% (1472,1 pkt), zbliżając się do maksimów z września’12 (1475 pkt, historyczny 1499 pkt). Ruch był o tyle dziwny, że poznaliśmy w czwartek cotygodniowy odczyt sentymentu inwestorów. Wśród indywidualnych optymizm wzrósł aż o blisko 8 pkt. proc. (bull ratio 63%). W przypadku profesjonalistów odsetek pozytywnie nastawionych wynosi już 83%. Taki wzrost optymizmu nie wywołał jednak typowego schłodzenia (tzw. squeeze). Historyczne szczyty na S&P500 działają jak magnes i rynek zapewne naciągnie niebawem strunę do okolic 1500 pkt. W mojej opinii będzie to cwana pułapka na byków i to w wymiarze globalnym. W takiej sytuacji FW20 nie powinien tracić wysyłając fałszywe sygnały o zakończeniu spadkowej korekty. Niestety uważam, że jej potencjał nie został jeszcze wyczerpany biorąc pod uwagę skalę dwumiesięcznych wzrostów i rozgrzane nastroje. Do trwalszych wzrostów rynek potrzebuje strachu. Tymczasem nic nie jest go w stanie wywołać. We wczorajszej konferencji po posiedzeniu EBC próżno doszukiwać się specjalnego optymizmu. Od jesieni 2012 EBC „stoi z boku”, choć jak podkreślił prezes, Bank nie rezygnuje z nadzwyczajnych środków do momentu ożywienia gospodarki eurolandu. Niemniej EUR/USD zareagował pozytywnie zbliżając się do grudniowych szczytów na 1,33. Być może takim czynnikiem strachu będzie powracający jak bumerang temat „fiscal cliff”.
pobierz pełny biuletyn