W ostatnich dniach najważniejszym tematem pozostaje niekończąca się od pięciu już lat sprawa grecka, która periodycznie gromadzi większość uwagi. Zdarza się w to okresach przedłużenia bądź odnowienia programu pomocowego, który właśnie przeżywamy.
W trakcie weekendu trwała kolejna runda negocjacji, która w niedzielę zakończyła się fiaskiem. Ta wiadomość dość skutecznie już o poranku zapewniła gorsze nastroje na parkietach, które były widoczne zarówno na rynku akcji jak i surowców. Traciły więc na wartości najpierw akcje azjatyckie, później europejskie a na samym końcu amerykańskie. W tym środowisku GPW nie miała większego wyboru jak poddać się tej narracji, ale pokazała przy tym względną siłę. Już na początku sesji widać było, że główny indeks przy zniżce o ćwierć procenta nie za bardzo chciał spadać poniżej istotnego psychologicznego poziomu 2350 pkt. Ponadto na sam spadek wpływ miało odcięcie praw do dywidendy od akcji PKN Orlenu, co niejako z automatu obniżało indeks o ok. 0,25%. W tym kontekście można stwierdzić, że wymiany były neutralne i spokojne, szczególnie biorąc pod uwagę niewielkie obroty, które na całym rynku nie przekroczyły 500 mln zł.
Nieco gorzej od dużych spółek radziły sobie te średnie bądź mniejsze, gdzie widać było kontynuację korekty spadkowej, choć jej skala nie była duża, szczególnie biorąc pod uwagę podciągające indeksy zamkniecie. Sam fixing indeksu WIG20 również pozytywnie wpłynął na jego notowania, które ostatecznie praktycznie nie zmieniły się względem piątku. Wszystko to działo się przy spadkach niemieckiego DAX-a o prawie 2%, co oznaczało lokalną siłę, z tym że niepopartą obrotami. Inwestorzy być może postanowili przeczekać negocjacyjną burzę, która może zakończyć się w czwartek na kolejnym szczycie unijnych ministrów finansów. Historia pokazuje, że do porozumienia przeważnie dochodziło bardzo późno i po męczących negocjacjach, więc mimo dramatycznych zwrotów akcji w ostatnich dniach i malejących szans na ostateczny sukces, nie można go całkowicie wykluczyć.
Łukasz Bugaj