Na piątkowe notowania na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie można spojrzeć przez pryzmat handlu w trakcie jednej sesji lub umieścić rozdanie w szerszym kontekście. W pierwszym przypadku dzień były prostym uzupełnieniem sesji czwartkowej, która słabością WIG20 ostrzegała, iż na rynku pojawia się aktywniejsza podaż ze strony graczy realizujących zyski lub wymieniających akcje w portfelu na bazie wyników spółek. W tej perspektywie patrząc sesję można określić mianem remisowej, z lekkim wskazaniem na stronę popytową. Podaż, wzmocniona wczorajszym spadkiem, mogła wykorzystać dzień do zepchnięcia WIG20 pod wsparcie w rejonie 2500-2495 pkt., ale szybko okazało się, iż chętnych do poważnych wymian brakuje, a niski obrót od zawsze jest jednym z najlepszych sposobów na wygaszenie emocji. Nie dziwi zatem skromna zmiana WIG20, który zyskał dziś 0,05 procent przy obrocie na poziomie mniejszym od 460 milionów złotych. Remisowe rozdanie idealnie uzupełniło obraz rynku w perspektywie tygodniowej, która sygnalizuje, iż po pokonaniu poziomu 2500 pkt. i dwóch porażkach byków w rejonie 2559 pkt. rynek znalazł się w trendzie bocznym i konsolidacji po godnej uwagi fali wzrostowej. W praktyce rynkowej obserwowane zachowanie indeksu określa się mianem równowagi, która wymusza zawieszenie nawet krótkookresowych ocen do czasu, aż parkiet zdecyduje o zakończeniu konsolidacji i kierunkiem wybicia pokaże przewagę stronie popytowej lub stronie podażowej. Stale zasadnym jest założenie, iż wybicie górą pozwoli spoglądać w rejon 2634-2600 pkt., a wyjście dołem skieruje uwagę na strefę 2450-2414 pkt., gdzie wcześniej miała miejsce inna konsolidacja, której finałem był ruch na północ i przedłużenie trendu wzrostowego rozpoczętego w okolicach 2300 pkt. Oznacza to, iż średniookresowe ujęcie nie uległo zmianie. Rynek pozostaje w lokalnym układzie wzrostowym do czasu, aż pojawią się jakieś sygnały sprzedaży i godny uwagi sukces sprzedających, którego nie było od blisko dwóch miesięcy.
Adam Stańczak
DM BOŚ SA