Środowe notowania na Giełdzie Papierów Wartościowych odbywały się po sesjach, w trakcie których rynki bazowe kreśliły nowe rekordy wszech czasów i po których na większości giełd pojawiły się konsolidacje. Dla WIG20, który porusza się w wielu konsolidacjach, w tym jednej trwającej od początku lutego, taki układ sił musiał oznaczać więcej senności i dryfu na oswojonych poziomach. W istocie, o poranku rynek szukał wzrostu razem z indeksami europejskimi, ale szybko okazało się, iż otoczenie nie grzeszy emocjami. W takim kontekście GPW szybko schroniła się w znanym z wielu poprzednich sesji schemacie, w ramach którego szybki ruch przeradza się w wielogodzinną konsolidację. Efekty doskonale widać na wykresie intraday WIG20, na którym poranna, krótka fala spadkowa zmieniła się w kilkugodzinną konsolidację nad poziomem 2350 pkt. Zejście na oswajane przez miesiąc trendu bocznego rejony nie mogło wywołać poważniejszych emocji. Efektem był dryf przy niskim obrocie, który – licząc dla WIG20 - dopiero o 15:00 przekroczył poziom 300 mln złotych, co daje średnią godzinową zbliżoną do 50 mln złotych. Nowych treści nie przyniosło wejście do gry rynków amerykańskich, które do końca trwania sesji europejskich poruszały się bez poważniejszych zmian. W zarysowanym układzie najłatwiejszym scenariuszem na finał dnia było dowiezienie wielogodzinnej konsolidacji do końcowego fixingu, który dla WIG20 wypadł na poziomie 2354 pkt., co przełożyło się na spadek średniej o 0,6 procent. W tle ciekawie zaprezentował się segment spółek o małej kapitalizacji, który oglądany przez pryzmat indeksu sWIG80 zyskał 1 procent. W tym wypadku warto pamiętać, iż na 80 spółek z koszyka przypadło ledwie 46 mln obrotu, co daje średnią niewiele większą niż 500 tys. złotych na spółkę. Dobra postawa małych spółek nie może zatem przykryć faktu, iż GPW brakuje zainteresowania ze strony większego kapitału i stąd założenie, iż luty zostanie zapamiętany, jako miesiąc konsolidacji.
Adam Stańczak
DM BOŚ SA