Środowe notowania na Giełdzie Papierów Wartościowych zaczęły się od kolejnego sygnału, iż część graczy liczy na poważniejszy ruch cen na północ, do którego wezwaniem miało być poniedziałkowe wyjście WIG20 nad poziom 2350 pkt. i związane z tym wybicie się rynku z dwutygodniowego marazmu. Niestety, właściwie po trzydziestu minutach wysokie otwarcie i zwyżka indeksu o 0,4 procent były przeszłością, a próba ruchu w stronę 2400 pkt. zmieniła się w senne osuwanie do 2360 pkt. W kolejnych godzinach rynek redukował i tak niską o poranku aktywność oraz kreślił rekordy niskiej zmienności, która w perspektywie godzinowej spadła do poziomów najniższych od przeszło miesiąca. W istocie, w drugiej połowie sesji, popularny wskaźnik zmienności (ATR14) pokazywał, iż średnia zmiana WIG20 spadła do około 5 punktów na godzinę. W kolejnych godzinach słaba odpowiedź rynku na poniedziałkowe wyjście górą z konsolidacji obróciła się przeciwko stronie popytowej. Słabsze od oczekiwań dane z USA i spadek cen ropy spowodowały, iż Wall Street zaczęła dzień od przecen i powrotu indeksu S&P500 pod poziom 2100 pkt., który we wtorek został pokonany pierwszy raz w historii. Bilansem popołudniowej odpowiedzi GPW na presję spadkową z otoczenia były powrót WIG20 pod 2350 pkt. i faktyczne zanegowanie obietnicy marszu w rejon 2400 pkt., której można było oczekiwać po poniedziałkowym przesileniu. W finale wartość WIG20 spadła o 0,58 procent i wyniosła 2347 pkt. Po stronie pozytywów należy zapisać fakt, iż odpowiedź podaży na słabość byków była równie senna, jak odpowiedź popytu na wcześniejsze wyjście indeksu nad 2350 pkt. Rozdanie jest niczym więcej niż potwierdzeniem faktu, iż w obecnej sytuacji rynkowej koszykowi największych spółek najłatwiej przychodzi czekanie na nowe impulsy i odpowiedzi na pytania, o przyszłość Grecji w strefie euro, efekty wojny na Ukrainie i konsekwencje dla banków zamieszania wokół kredytów hipotecznych we franku szwajcarskim.
Adam Stańczak
DM BOŚ SA