Piątkowe notowania na Giełdzie Papierów Wartościowych odbywały się w pierwszy piątek miesiąca, który standardowo przynosi comiesięczny raport z rynku pracy w USA. Zwykle, rynki europejskie popadają wówczas w marazm, a całość rozdań sprowadza się do oczekiwania na godzinę 14:30 i reakcje na publikowane wówczas dane. Dzisiaj nie było inaczej. Wprawdzie o poranku warszawskie byki liczyły na zakończenie dwudniowej korekty i kontrowały, gdy WIG20 zbliżył się do poziomu 2426 pkt., ale szybko okazało się, iż rynki bazowe nie chcą wysłać wzrostowego impulsu. W efekcie, pierwsza połowa sesji minęła w kontekście niskiego obrotu. Niestety również dane w USA – dość niejednoznaczne w wymowie – nie stały się zmienną, która wymusiłaby na GPW większą aktywność. Raport z rynku pracy okazał się wystarczająco słaby, by rynek walutowy osłabił dolara, ale jednocześnie wystarczająco dobry, by nie wystraszyć rynków akcji przepaścią, jaka tworzy się pomiędzy potencjalnym zacieśnieniem w polityce monetarnej Fed i czasami słabszymi odczytami z gospodarki amerykańskiej. W finale okazało się, iż ważniejsze dla graczy w Warszawie były lokalne nastroje, które od środy sprzyjały stronie podażowej. Wówczas, przy dużym obrocie, wykres WIG20 przełamał linię trzytygodniowego trendu wzrostowego, co stało się wezwaniem do korekty. Nastroje korekcyjne przetrwały do finałowych minut dzisiejszej sesji, która skończyła się spadkiem indeksu największych spółek o 0,7 procent. W skali tygodnia strata indeksu przekroczyła 1,9 procent. Jednak całościowy bilans nie jest tak zły, jak wskazują to zmiany średniej. W szerszej perspektywie patrząc WIG20 znalazł się w stosunkowo spokojnej korekcie, która na dwóch ostatnich sesjach odbywała się w kontekście niskiego obrotu, co jednoznacznie wskazuje, iż gracze nie przestali oczekiwać zwyżek prowadzących indeks największych spółek w rejon 2500 pkt. Tylko technicznie patrząc zakończenie tygodnia na poziomie 2417 pkt, oznacza, iż WIG20 znalazł się na neutralnym poziomie, z którego trudno będzie o szybki ruch przynoszący przesilenie. Naprawdę, rynek potrzebuje dziś przeszło 100-punktowych zmian w skali tygodnia, by doszło do pokonania ważnych poziomów, którymi są okolice 2300 i 2500 pkt. W praktyce oznacza to, iż nowy tydzień, znacznie spokojniejszy w wydarzenia makroekonomiczne, również nie skończy się sygnałem zakończenia wielomiesięcznej konsolidacji.
Adam Stańczak
DM BOŚ SA