W środę przecenę na rynkach wywołały słowa ministra finansów Niemiec, kwestionujące euforie po weekendowym wystąpieniu Mario Draghiego w Jackson Hole. Wczoraj pretekst był poważniejszy. Władze Ukrainy poinformowały o oficjalnym wkroczeniu rosyjskich wojsk na swoje terytorium, co potwierdziły zdjęcia satelitarne NATO. Europa zalała się czerwienią. Na DAX spadki sięgały 1,1%. Czym dalej na Wschód były większe. Kontrakt stracił 2,1% (2376 pkt), moskiewski RTS 3,3% a podstawowy indeks giełdy w Kijowie aż 6,2%. Wieczorem zebrała się RB NATO. Cała sytuacja, choć była dobrym pretekstem do korekty mocnego sierpnia, dowodzi przede wszystkim całkowitego braku zrozumienia konfliktu na Zachodzie. Wojna na Ukrainie trwa już przecież od dobrych kilu miesięcy. Rynki tak naprawdę boją się kolejnych sankcji gospodarczych, już zapowiedzianych przez USA (UE wyraziła "zaniepokojenie"). Wojna handlowa jest bardzo kosztowna dla mocno od siebie uzależnionych gospodarek. Zaburza alokację zasobów, prowadzi do nieefektywności. Wydaje się, że zachodnie rynki nie w pełni zdyskontowały ten scenariusz wchodząc na nowe rekordy wszechczasów. U nas od 2011 roku mamy trend boczny 2000-2600 pkt. Od początku bieżącego roku amplituda tego ruchu zmniejszyła się do 2300-2500 pkt. Praktycznie odbiliśmy się od górnej bandy i jesteśmy w okolicach 2380 pkt, czyli istotniejszego wsparcia. Jeśli ono dzisiaj nie wytrzyma, trzeba się przygotować na test dolnego ograniczenia konsolidacji.
pobierz pełny biuletyn